Skip to main content

Msza trydencka a "dzieciaki"

portret użytkownika Admin

Często w dyskusjach o liturgii trydenckiej słyszę argument, że liturgia powinna być dostosowywana do poziomu uczestników, do ich wieku, możliwości intelektualnych. Bo inaczej będzie nuda i niezrozumienie. Nic bardziej błędnego. Ktoś, kto używa takiego argumentu zapomina, że jest liturgia aktem uwielbienia Boga i ponawianiem zbawczej Ofiary w sposób, a jaki chce sam Bóg; nie jest "akcją", która ma pobudzać uczucia i dawać zadowolenie jej uczestnikom.

Nie tak dawno, do lat 70 ubiegłego wieku (to w historii Kościoła, który trwa wiecznie naprawdę niewiele) w Kościele były odprawiane Msze, gdzie dominowała cisza, albo śpiewano piękne pieśni, będące często mini traktacikami teologicznymi wyrażonymi w prostym języku. Albo śpiewano urzekający chorał. A ksiądz modlił się po łacinie, a kazania mówił z ambony.Dzieci też chodziły na taką Mszę. Może nie wszystko od razu rozumiały, ale ta rzeczywistość zagospodarowywała im wyobraźnię: doświadczały, że jest rzeczywistość Tajemnicy, której człowiek nie jest w stanie pojąć, ale która Jest czymś zachwycającym. Ksiądz się nie wygłupiał i nie infantylizował świętych czynności. A jednak ta Msza rodziła świętych mężów i święte niewiasty, zdolne do heroicznego, choć cichego życia, do służby innym, albo do służby Ojczyźnie.
Dziś coraz więcej i coraz częściej takie Msze znowu są odprawiane. Przychodzą tam też małżeństwa z dziećmi. Nie ma mowy o nudzie. Trzeba widzieć zachwyt w oczach tych dzieciaków, gdy kapłan intonuje Gloria lub Credo, a ludzie gromko odpowiadają, albo gdy kantor śpiewa Graduał. Albo jak wsłuchują się w ciszę Kanonu... Właśnie, ta cisza liturgii... Pisze o niej tak Józef Kard. Ratzinger:

"Coraz wyraźniej uświadamiamy sobie, że do liturgii należy także milczenie. Bogu, który mówi, odpowiadamy śpiewem i modlitwą, ale największa tajemnica, która przekracza wszelkie słowa, skłania nas także do milczenia. Oczywiście musi to być milczenie wypełnione, musi to być coś więcej niż tylko brak mowy i działania. Właśnie od liturgii oczekujemy, że ofiaruje nam pozytywną ciszę (…) – ciszę, która nie jest tylko zwykłą przerwą w mówieniu, przepełnioną tysiącem myśli i pragnień, lecz wewnętrznym skupieniem, które od środka obdarza nas pokojem, pozwala nam zaczerpnąć oddech, odsłania przesłoniętą istotę rzeczy. Dlatego też nie da się po prostu „robić” milczenia, zarządzić go, jako jednego z wielu działań. Nieprzypadkowo ćwiczenia medytacyjne, duchowość „stawania się pustym”, cieszą się dzisiaj taka popularnością. Ujawnia się tu wewnętrzna potrzeba człowieka, która we współczesnej postaci liturgii najwyraźniej nie znajduje należnego jej miejsca. "

Józef kard Ratzinger, Duch liturgii

Nie chodzi zatem o "atrakcyjność" liturgii, o tę dostosowaną do "dzieciaków", często powierzchowną i na chwilę tylko skupiającą uwagę; chodzi o to, by gesty, słowa, szaty, śpiewy - żeby to wszystko, co na liturgię zewnętrznie się składa było dostosowane nie tyle do poziomu wiernych (dzieci, młodzieży, intelektualistów), tylko aby w sposób adekwatny odnosiły się do Rzeczywistości dziejącej się na Ołtarzu - to w zupełności wystarczy, by nie było nudy.

Arkadiusz Robaczewski
za:
http://www.pokoleniebxvi.pl/artykul.php?a=86

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak