Skip to main content

Dożynanie ostatnich polskich kapitalistów

portret użytkownika Piotr Korzeniowski
tabletki.jpg

Gościnnie

Kapitalistami są tu właściciele aptek, walczący z nieuczciwą konkurencją hochsztaplerów. Aptekarze domagający się wprowadzenia niskich ale sztywnych cen urzędowych tylko na leki refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) powszechnie postrzegani są jako ci, którzy chcą odebrać pacjentom możliwość kupowania tanich leków w tanich aptekach. Aptekarze ci udowadniają, posługując się dokładnymi wyliczeniami, że ta sztywna cena może oscylować w granicach jednego „grosza” i że żaden pacjent nie straci finansowo na tych „innowacjach”, a budżet państwa nie będzie tak obciążony refundacjami jak do tej pory.

Wielokrotnie od lat aptekarze wskazywali kolejnym ministrom zdrowia „gniot” albo raczej przekręt ustawowy tzw. “maksymalną cenę urzędową”. Przekręt ten okazał się być skutecznym sposobem na nieuzasadnione „dojenie” (maksymalne obciążenie refundacjami) NFZ. „Gniot” wprowadził za rządów SLD w 2001 roku ówczesny Minister Zdrowia Mariusz Łapiński.

Ustawa nowelizująca Prawo Farmaceutyczne zgodnie z postulatami aptekarzy ugrzęzła celowo w sejmie - pełna analogia do tzw. afery hazardowej. Właściciele małych aptek są przygnieceni nieuczciwą konkurencją, która na chwilę obecną przyjęła monstrualny wymiar. Standardem się stało, że apteki sieciowe wręczają pacjentowi prezenty w postaci pozornie darmowych leków, czy bonusy w żywej gotówce. Stąd wziął się ten “sukces” aptek sieciowych nie do pokonania przez małe apteki. Następnie apteki sieciowe otrzymują do 100% rabatu od producentów leków i dodatkowy rabat od hurtowni za zakupy. Skutek takiego upustu finansowego - fiskus nie otrzymuje nic w podatkach.

Taki mechanizm - maximum refundacji i minimum opodatkowania - pozwala stworzyć fortuny, które rozmnażają się w postępie geometrycznym i to w glorii dobroczynności. Udzielanie wielkich rabatów, rozdawanie banknotów, loterie, samochody, telewizory, reklama w telewizji, ba nawet w kościołach (Kuria Biskupia w Łodzi rozesłała po parafiach ogłoszenia reklamujące jedną z sieci aptek!) Tak wygląda kapitalizm kompradorski. Pojęcie to tłumaczy Stanisław Michalkiewicz: – Model gospodarczy III Rzeczpospolitej określam jako „kapitalizm kompradorski”. Termin ten używany był przez marksistów dla określenia grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaboracje z metropoliami nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną, enklawę, którą nazywano właśnie kapitalizmem kompradorskim (za: http://www.niedziela.pl ).

Właściciele aptek niesieciowych czują się zdeptani moralnie, zaszczuci, oszukani i osamotnieni w walce o byt. Gracze rynkowi (jak siebie nazywają) grają Polską. Dla tych graczy “uczciwy to głupi”.

A oto spostrzeżenia właścicielki apteki ulokowanej gdzieś w Polsce:

“W dniu 20 stycznia 2010 roku pojawił się w mojej aptece przedstawiciel firmy X. Zaoferował mi lek o nazwie XYZ, który jest odpowiednikiem drogiego leku Exelon. Twierdził, że Pani Doktor chce mieć aptekę, w której można lek ten kupić „za jeden grosz”. Gdy spytałam jak to się robi, przedstawiciel bez żadnego zażenowania, na poczekaniu, przy pacjentach przeprowadził dla mnie błyskawiczne szkolenie. On udziela mi 5% rabatu i sprzedaje lek za 50 zł, (zaznacza, że lek jest poza listą refundacyjną Narodowego Funduszu Zdrowia, ale korzystając z prawa mogę wymusić refundację!) Ja podnoszę cenę leku do wysokości limitu albo ciut niżej, czyli do kwoty 144 zł i już mam 94 zł zysku. Lek jest płatny 30%, tj. 43,20 zł. Ja zrobię upust 43,19 zł dla pacjenta, czyli sprzedam mu za 1 grosz i pacjent będzie chwalił moją aptekę jako „dobrą”, a mi zostanie i tak 50 zł zysku! Na moją gwałtowną reakcję, że to jest nieuczciwe działanie odpowiedział, że wszyscy tak robią i jest to zgodne z prawem. „Pacjent dostanie 43 zł upustu i nie pójdzie zeznawać”. Nie jest to zgodne z moim sumieniem i etyką aptekarską. Jest to okradanie państwa w majestacie prawa. Tacy farmaceuci, którzy pracują jak ja, uczciwie, nie mają racji bytu, żeby się utrzymać na rynku, muszą robić to samo!”

W wielu pismach do prezydenta, różnych ministrów i parlamentarzystów aptekarze sugerowali, że jest realna możliwość bez problemu wprowadzenia jednakowych sztywnych, niskich cen na leki, w oparciu o zbilansowanie cen w jakich wydają leki apteki sieciowe. Wtedy wszystkie apteki mogłyby wydawać leki “za jeden grosz”. Opóźnienie wprowadzenia tej regulacji, prostej w istocie zmiany, ma na celu dokończenie dzieła zniszczenia małych aptek. Zostawienie status quo dowodzi, że rząd jest zadowolony z nieuzasadnionego nadmiernego obciążenia jakie niepotrzebnie ponosi NFZ i fiskus. Reasumując, nie ma przeszkód aby wprowadzić porządek cenowy na leki podlegające refundacji. Zarzut , że aptekarze działają wbrew wolnemu rynkowi jest tu chybiony. Jeżeli coś jest refundowane przez państwo to nie jest to coś wolnorynkowe! Dla społeczeństwa nic się nie zmieni pod względem indywidualnych wydatków na leki. Wprowadzenie niezwłocznie sztywnych cen może uratować uczciwych aptekarzy od plajty, jak również ukróci anarchię, nadużycia i kłamstwa w szykanowaniu i straszeniu społeczeństwa rzekomym wzrostem cen. Jest to przecież w interesie państwa Polskiego.

Opracował na podstawie listów aptekarzy do polskich elit

Piotr Korzeniowski: http://www.prokapitalizm.pl

9 marca 2010

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak