Skip to main content

OPEC już nie "rządzi światem"

portret użytkownika Z sieci

Dziś i jutro przedstawiciele kilkunastu krajów „nafciarskich” pod przywództwem Arabii Saudyjskiej (członkowie OPEC) oraz Rosji i jej sojuszników (w sumie tzw. OPEC+) zebrali się w Wiedniu, by podjąć decyzje o kolejnych ograniczeniach wydobycia i sprzedaży ropy naftowej. Przyczyną takiej bardzo oczywistej decyzji jest drastyczne ograniczenie zakupów ropy przez Chiny (dziś głównego importera ropy) oraz spadku zapotrzebowania na ropę na rynkach światowych w wyniku ograniczeń w komunikacji krajowej w wielu krajach oraz w komunikacji międzynarodowej i turystyce. To oczywiste skutki epidemii spowodowanej koronawirusem. W efekcie ceny ropy na rynkach światowych od początku lutego silnie zmalały. Dziś podstawowy ich „standard” tzw. Brent sprzedawany jest w cenie ok. 50 dolarów za baryłkę (czyli ok. 159 litrów). Przed ujawnieniem epidemii i bezprzykładnym ograniczeniem popytu na ropę cena była o kilkanaście dolarów wyższa. Kraje zrzeszone w Organizacji Eksporterów Ropy (OPEC) już w ub. r. odczuwały pewien dyskomfort ze względu na to, że ceny na poziomie ponad 60 dolarów za baryłkę z wielkim trudem zaspokajały ich potrzeby. Wprawdzie koszty wydobycia na Bliskim Wschodzie są bardzo niskie – w Arabii Saudyjskiej wydobycie 1 baryłki kosztuje zaledwie 10 dolarów – ale ich potrzeby budżetowe są znacznie wyższe. Dla większości z nich budżety są równoważone dopiero przy cenach sprzedaży ropy na poziomie 60-70 dolarów. Tyle kosztują ich wydatki na obronność i na bardzo hojną politykę społeczną. Oraz na luksusowe życie szejków naftowych. „Na stole leży decyzja” o obniżeniu wydobycia i sprzedaży ropy w tym roku o kolejny 1 mln baryłek dziennie. Redukcja sprzedaży ma więc wynieść w stosunku do ub.roku o ok. 2mln 700 tys. baryłek ropy dziennie. Niektórzy specjaliści przewidują jeszcze większe cięcia wydobycia i sprzedaży ropy. Jeszcze tydzień temu nie było pewne, jak się zachowa Rosja, kluczowy partner Arabii Saudyjskiej w kwestii sprzedaży i cen ropy. Przeważyła chyba obawa przed powtórzeniem fatalnego dla interesów Rosji scenariusza z r. 2014. Wtedy Arabia Saudyjska, żeby „dać nauczkę Rosji” i „wyrzucić ze światowego rynku ropy z nowych wierceń w tzw. basenie permiańskim w USA” zbiła cenę do 30 dol. za baryłkę. Producenci amerykańscy to przetrzymali, Rosja odczuła boleśnie (jej „poziom równowagi” też wyznacza cena ok. 60 dolarów za baryłkę) i podjęła negocjacje z Arabią. Zakończyły się one sukcesem i od 2016 OPEC+ działa „pod dyktando” tandemu Arabia Saudyjska-Rosja. Rosja ma oczywiście własne interesy, nie zawsze zgodne z arabskimi. „Nie lubi” nadmiernych ograniczeń wydobycia i sprzedaży. Arabia kilkakroć interweniowała w ubiegłych latach podejrzewając, że Rosja „po cichu” przekraczała uzgodnione limity wydobycia i sprzedaży. Nie jest pewne, jakie będą skutki ewentualnych decyzji OPEC+. W ubiegłym roku obserwowano, iż spadek dostaw ropy z przyczyn politycznych z takich krajów o potężnych zasobach jak Libia, Iran i Wenezuela oddziałało na rynek w niewielkim stopniu. Okazało się, że te straty z nadwyżką skompensowało zwiększenie dostaw z nowych złóż w Norwegii, USA i Brazylii. To dobra wiadomość dla importerów ropy – takich jak Polska oraz dla właścicieli samochodów napędzanych benzyną.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

5 marca 2020

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak