Skip to main content

Moje miasto...

portret użytkownika grzegorz
Herb.png

Gdy spotykamy krajana będąc gdzieś daleko od domu, robi nam się miło i zaczynamy szukać wspólnych miejsc, by się móc do nich odnieść. Każda miejscowość ma swój koloryt, ale niestety nie z każdą jej mieszkańcy chcą się utożsamić.

Wpływa na to wiele czynników. Dla młodego pokolenia na prestiż postrzegania miejscowości w kraju i w Europie ma znaczenie jego wymiar zarówno ekonomiczny – poszukiwanie pracy, jak i kulturowy – możliwości spędzenia czasu wolnego. W starożytnym Rzymie było zwołanie – panem et circenses (chleba i igrzysk), co by nie powiedzieć dużo się nie zmieniło. Niestety daleko nam do kleszczowskich kąpielisk. Tam już zaczynają myśleć jak tu geotermię wykorzystać podczas gdy u nas następuje eskalacja "tanich" parkingów po granice gminy.

Odwoływanie się do historii ma bardzo duże znaczenie lecz młode pokolenie ma inne oczekiwania. Mając na względzie, "niezmienność" wiekowych haseł oraz pragnienie by nasze miasto systematycznie, ale i długofalowo zaczęło się rozwijać trzeba mieć nie tylko wizje, wolę realizacji, ale pokorę wysłuchania wszystkich głosów, które chcą cokolwiek robić dla dobra wszystkich. Odpowiedzialność za los wspólnoty, winien być głównym wyznacznikiem, a narcyzm przyświecający wielu w działaniach na rzecz zapewnienia "sobie dobrze", nie tylko upodmiotowiony – przypisany imiennie, ale raz na zawsze wyrzucony poza nawias życia społecznego.

Istotnym aspektem w funkcjonowaniu miasta jest umiejętność i szybkość podejmowania decyzji. Decyzji nie podejmujemy "samotnie". Wpływ na nią ma świat wartości, który nabyliśmy w rodzinnym domu, wspólnocie kościoła oraz w najbliższym otoczeniu. Wydaje się on obiektywny i dlatego właśnie apeluje do naszej odpowiedzialności i do naszego sumienia, odsłania się przed nami jako istniejącymi wraz z innymi i domaga się, aby go egzystencjalistycznie urzeczywistnić w naszym działaniu. Intersubiektywność nabiera sensu dzięki obiektywności wartości, towarzysząc ich odkrywaniu i urzeczywistnianiu w konkretnej decyzji.

Szybkość podejmowania decyzji, jej jasność ma niebagatelne znaczenie w procesach zarządzenia. Trzeba przyznać, iż nie jest to proste.

Wspólnota miejska wprawdzie różni się od innego typu wspólnoty, gdyż mamy do czynienia z grupą niejednorodną, opartą na poczuciu tożsamości etnicznej – miejscu urodzenia, nauki, czy pracy, ale właśnie te czynniki są de facto spoiwem wspólnoty. Punkt widzenia tej społeczności wywodzi się z jej potrzeb i jest mierzony ich zaspokojeniem. Uprawianie polityki w takich warunkach nie jest łatwe. Polityka więc będzie sztuką takiego prowadzenia wspólnoty ku dobru wspólnemu, które respektuje zarazem wolność każdego z jej członków. Trzeba być otwartym na kompromisy, ale bez rezygnowania z tego, co istotne.

Dylemat często polega na niemożności przekonania do dobra i prowadzenia ku dobru. Problem tzw. interesu grupy wykreowanego zwykle przez jednostki prowadzą do znanej sytuacji, gdzie większość ma rację. Najczęściej większość się myli, ale jest manipulowana przez mniejszość. Konieczna staje się próba jej przekonania lepszymi argumentami, starając się o to, aby zrozumiała nasze racje. Większość podejmuje bowiem zazwyczaj słuszne decyzje, o ile tylko zostanie odpowiednio poinformowana i jeśli w odpowiedni sposób przedstawi się jej wchodzące w grę alternatywy i wartości. Określiłbym to - realizmem i umiarkowaniem w przekonywaniu grupy.

Przekonania, którymi chciałoby się zarazić innych – dalekosiężna wizja rozwoju miasta powinna być celem w samym sobie. Cisną się tu słowa sp. Stefana Stażyńskiego prezydenta Warszawy: "Chciałem by Warszawa była wielka..."

Zadanie prowadzenia miasta i dbania o to, by politycy na salonach Łodzi, czy Warszawy nie oszukali nie jest łatwe, to zadanie nigdy się nie kończy. Za sobą trzeba mieć mocny szyld partyjny i trzeba bezkompromisowo kochać prawdę, a zarazem trzeba posiadać zdolność do zawierania dobrych kompromisów, tak aby kierować procesem, który może być tylko stopniowy i w którym czasami najlepszy możliwy wynik będzie polegał na przeszkodzeniu większemu złu w celu osiągnięcia jak największych korzyści dla mieszkańców. W obecnych czasach, w których bezwstyd demonstracja oportunizmu i zdrada fundamentalnych zasad jest wyznacznikiem dla wielu działań, gdzie honor przestaje mieć znaczenie chrześcijański świat wartości jest dla nas oparciem.

Na ile to tylko możliwe, trzeba unikać konieczności wyboru pomiędzy zwycięstwem politycznym i własnym sumieniem. Polityk powinien osiągać to, do czego dąży, bez zdradzania własnego sumienia. Jeśli jednak okoliczności uniemożliwiają zachowanie tej równowagi, należy wówczas bez wahania iść za głosem własnego sumienia.

Za rok odbędą się najbardziej upolitycznione wybory samorządowe. Kalendarz wyborczy umiejscowił datę wyborów pomiędzy dwoma turami wyborów prezydenckich. Wydarzenie to zawładnie sceną polityczną, rozpoławiając ją na dwie części. Niestety, mając doświadczenia wyborów europejskich, całkowicie zdominowanych sprawami krajowymi, staje się bardzo prawdopodobne, że problemy lokalne, zostaną przesunięte na dalszy plan. Kampania wciągnie samorząd w wir dwubiegunowości i tak najprawdopodobniej będziemy wybierać- wybierając prezydenta wybierzemy samorząd.

Mam nadzieję, że o moim mieście po grudniu 2010 (wyborach samorządowych) będziemy mogli powiedzieć – warto tu żyć i umierać.

Grzegorz Lorek

27 października 2009

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Na swoim nie za częstym znowu

portret użytkownika witold k

podróżowaniu po Europie wspominam po pierwsze Szwabów – ci doszli do dobrobytu ciężką pracą i oszczędnością. Także Austriaków. Austriackie miasteczka są cudowne w tym cudownie czyste. Podwórka, skwery są wypieszczone... Elewacje, wyposażenie, publiczny sprzed.... marzenie. Ale... w Austrii jest demokracja bezpośrednia. Obywatele, wyborcy w referendach podejmują decyzje. W samorządzie są ich koledzy a nie wyniosłe dupki. Sprzątają, trawkę strzygą, bo jest im to potrzebne do codziennego życia. U nas. We Piotrkowie... do Samorządu to się idzie żeby: konkurenta wykolegować, dorwać się do obszarów decydenckich, swoich obstawić, sztuczne bariery trzymać. O „silikonach” nie wspomnę, bo...

Takiemu Samorządowi kiedyś służyłem poprzez mandat a teraz poprzez interaktywny internet. Pewnie takich jest więcej. Zapraszamy do współpracy.
witold k

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.