Skip to main content

Co by napisał Bastiat o unijnych funduszach?

logo unia.jpg

Euforia jaka zaślepia oczy wielu przyzwoitym ludziom, a wywołana rzekomo zbawiennym działaniem tzw. funduszy unijnych, nie powinna przysłaniać prawdy, jaka z kwestią funduszy jest związana. Co rusz słychać przechwały samorządowców, że ich miasto to "mistrz unijnych dotacji" itp. Setki folderów, ulotek, plansz, plakatów, gdzie widnieje wizerunek unijnej flagi z zachętą do wzięcia udziału "w programie", wpisały się już w polski krajobraz.

Ale w krajobraz wpisują się również inne obrazy... W zagranicznej prasie coraz częściej można przeczytać o niedokończonych projektach, o przerwanych drogach, o do połowy wybudowanych mostach, o patologiach przy przepływie pieniędzy unijnych (we Włoszech rękę na pulsie trzyma ponoć mafia)... Niedawno czytając książkę o Toskanii znalazłem fragment, w którym autor opisuje krajobraz jednego z miejsc w Toskanii. Wszystko jest pięknie, jak to w Toskanii, a jedynie widok psuje olbrzymia opuszczona betonowa konstrukcja. Miała to być rządowa inwestycja (wparta funduszami wiadomo skąd), w której miano coś składować... Okazała się inwestycją bezsensowną, tyle że teraz nie ma nawet kto przywrócić krajobrazowi dawnej harmonii.

U nas dopiero się zaczyna. Zachwytom nad unijnymi funduszami nie widać końca. Tymczasem, jak to wygląda naprawdę?... Rąbek tej prawdy odsłaniają nieliczne artykuły poświęcone tej tematyce, jak np. Ze wspólnego gara - rzecz o unijnych funduszach, w którym autor opisuje jak finansowane są przedsięwzięcia mające mieć wsparcie Unii. Przedstawiony obraz odbiega nieco od tego, co lansuje się w mediach.

Można tylko mieć nadzieję na to, że takich tekstów będzie coraz więcej. Bo unijne fundusze to nie tylko to, co powszechnie widać, czyli ładne, kolorowe foldery, uśmiechnięte twarzyczki nowych, tym razem nie sowieckich, ale unijnych, pionierów, ale - a może nawet przede wszystkim - to, czego gołym okiem nie widać. A to, czego nie widać to rosnące długi, długi, długi, długi... Krzysztof Rybiński napisał niedawno w "Rzepie" o tych, co te długi produkują, że są to "złodzieje przyszłości"... Fryderyk Bastiat miałby na pewno świetny temat na swój kolejny esej z cyklu "co widać a czego nie widać", gdyby był wśród nas. Na szczęście ma on swoich naśladowców także w dzisiejszej Polsce. Na miarę swoich możliwości starają się oni zajrzeć pod powierzchnię tego, na co często nie zwracamy uwagi...

Paweł Sztąberek: http://www.kapitalizm.republika.pl

14 lutego 2011

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak