Skip to main content

O wycinaniu drzewek czyli prawo własności w III RP

jodla-frasera.jpg

Ochrona własności zapisana jest w konstytucji III RP. Można by pomyśleć, że wszystko jest pod tym względem jak najbardziej w porządku. Praktyka pokazuje jednak, że jest zupełnie inaczej i że tak naprawdę mamy do czynienia nie z prawem obywatela do dysponowania swoją własnością, która rzekomo chroniona jest przez państwo, lecz z władzą państwa nad tą własnością.

Pani Elżbieta Jakubiak, była minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego a potem posłanka PiS, w jednym z wywiadów powiedziała kiedyś, że człowiek może pracować dzięki urzędnikowi, że to urzędnik stwarza przedsiębiorcom warunki do prowadzenia biznesu i że właściwie wszystko zależy od urzędnika. Pani Jakubiak przedstawiła tok myślenia typowy dla mentalności biurokratycznej: zwykły człowiek to niewolnik, biurokrata natomiast to pan, który – jeśli zechce – da swojemu niewolnikowi posmakować trochę wolności.

Znajomy, który posiada na własność kawałek lasu przekonał się poprzedniej zimy, że jest w swoim – rzekomo – prywatnym lesie, tak naprawdę jedynie dozorcą. A przekonał się o tym w momencie, gdy chciał kilku osobom sprezentować choinki na Święta Bożego Narodzenia. Popełnił – jak się potem okazało – pewien błąd. Jakaś nadgorliwość kazała mu poinformować leśniczego, że zamierza wyciąć kilka drzewek. Spodziewał się, że usłyszy coś takiego: „A tnij pan, przecież to pana las…”. Tymczasem leśniczy powiedział kategorycznie: „NIE”. Jeśli chce ściąć choćby 2 czy 3 drzewka musi wystąpić o pozwolenie do nadleśnictwa, które niekoniecznie musi otrzymać. Z choinkowego prezentu nic zatem nie wyszło.

Inny mój znajomy nabył niedawno w użytkowanie wieczyste niewielką działkę na północy Polski. Na działce znajduje się drzewo, które nijak się ma do planów jakie względem tej działki ma. Postanowił więc je ściąć. Znajomy tak relacjonuje historię z drzewkiem i swoją batalię z miejską biurokracją:

„Rośnie ono w ścisłej granicy, w miejscu, gdzie chciałem zrobić bramę i furtkę, narasta na linię energetyczną. Zasadniczo w naszym kraju na własnej działce możesz wyciąć tylko drzewko owocowe w dowolnym wieku, lub dowolne drzewo, ale tylko takie które ma nie więcej niż 10 lat. Najpierw ustalałem co to za drzewo, bo nie przypomina żadnego mi znanego (a trzeba się orientować, bo we wniosku trzeba wpisać min. gatunek). Po długich staraniach okazało się, że to Robinia Akacjowa – tzw. Grochodrzew (nie przypomina w ogóle akacji – jest paskudne, ma ogromne długie kolce i jak się okazało truje). Później już poszło piorunem, wniosek i do wydziału ochrony środowiska UM. Wniosek oczywiście poleconym i pocztą. Po tygodniu zadzwoniła Pani E. z UM i poinformowała mnie, że na wniosku jest błąd – w rubryce do kiedy usunę drzewo wpisałem – „niezwłocznie po uzyskaniu pozwolenia”, a powinien być konkretny termin. Nie chcę opisywać dalej tego etapu – stanęło, że do 31.X.13. Drugim problemem było to, że nie jestem formalnym właścicielem działki, dlatego musi wyrazić zgodę Gmina (po prostu mnie zatkało, bo przed złożeniem wniosku rozmawiałem z tą Panią i wszystko jej wyjaśniałem). Najśmieszniejsze jest to, że zadzwoniła do mnie Pani z gminy i poinformowała, że zgodę musi wyrazić ta sama gmina. Ustaliłem, że należy złożyć podanie do Wydziału Skarbu UM. Podanie musi być porządne i uzasadniające POTRZEBĘ wycinki, do tego dokumentacja z zaznaczeniem miejsca położenia drzewa. Wszystko w kopertę i poleconym. W międzyczasie otrzymałem także poleconym pismo z Wydziału Środowiska, że mam 7 dni na uzupełnienie braków pod rygorem zakończenia postępowania. To znowu poleconym wysłałem, że termin wycinki ustalam na 31.X.13 i zadzwoniłem, że staram się w Wydz. Skarbu, ale to potrwa. Pani miała z tego sporządzić notatkę i postępowanie miało się wydłużyć.

20. maja byłem w G. i był to poniedziałek – małżonka z dziećmi na plażę od 8.40 a ja do Urzędów. Skomponowałem sobie trasę jak najbardziej optymalną i najpierw do Geodezji po mapki, wziąłem jedną kopię więcej, bo Pan doradził, że to tylko 3 zł (wtedy potrzebowałem tylko 2 kopii, wziąłem 3). Później do Wydz. Skarbu – Pani nie było, wyjechała w teren – zostawiłem numer z prośbą o kontakt. Zadzwoniła jakieś 15 minut później i poinformowała, że w ubiegły piątek mój wniosek trafił do – UWAGA !!! – GZNK sp. z o.o. (co się czyta jako G. Zarząd Nieruchomości Komunalnych).

To jeszcze nie koniec tej historii i jeszcze nie uzyskałem finalnego pozwolenia, ale doradzono mi, żeby poprzyczepiać na drzewku jakieś owoce np. śliwki, zrobić zdjęcie i wyciąć jako owocowe – byłoby po problemie. Gdybym wiedział, w co się pakuję to chyba tak bym zrobił. Dodam, że to nie jest walka o ścięcie drzewa pokroju ogromnej topoli, czy innego pomnika przyrody, tylko drzewka, zwykłego, niewielkiego drzewka”.

Tyle relacja znajomego…

Jeszcze jeden przykład… Średniowieczne opactwo Cystersów w Sulejowie-Podklasztorzu w woj. łódzkim…. W ubiegłym roku na terenie należącym do zakonu Cystersów, proboszcz zdecydował o przycięciu kilku drzew. W ostatnim czasie miały miejsce w tej okolicy silne wichury z potężnymi ulewami i ewentualne złamanie któregoś z tych drzew mogło spowodować zniszczenia zabytkowego, romańskiego kościoła. Jak proboszcz postanowił tak zrobił. Nie potrzeba było zbyt wiele czasu, by sprawą zainteresował się konserwator zabytków i wydział ochrony środowiska. Proboszcz został zaatakowany przez urzędnika nie tylko za samowolne przycięcie drzew oraz „zabicie ich” (wytknięto księdzu, że przycinka zrobiona została niefachowo i w sposób zabójczy dla drzew; przeczą temu poniższe zdjęcia wykonane krótko po przycince w 2012 roku oraz niedawno, w czerwcu 2013 roku), ale zarzucono mu także oszpecenie średniowiecznego zabytku. Konserwator skierował sprawę do prokuratury. Postępowanie jest w toku.

Tak oto wygląda w III RP ochrona prawa własności i wolność dysponowania nią. III RP ma już 24 lata. Kilka dni temu prezydent Bronisław Komorowski świętował na swoich salonach kolejną rocznicę wyborów kontraktowych z 1989 roku, nazywając – chyba ironicznie – te fetę „Dniem wolności”. Prawda jest jednak taka, że tak jak tamte wybory nie były wolne, tak i prawo własności prywatnej nadal pozostaje w III RP w dużej mierze jedynie fikcją.

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

16 czerwca 2013

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak