Skip to main content

Czy to na pewno kapitalizm umiera?

Czy kapitalizm jest systemem, którego nie da się naprawić? Czy poszerzanie obszarów wolnego rynku prowadzi do wzrostu nierówności? Takie tezy wysnuwa Wolfgang Streeck, niemiecki socjolog i ekonomista, autor książki "Kupiony czas. Przełożony kryzys demokratycznego kapitalizmu". Wywiad z nim publikuje na swoich łamach "Gazeta Prawna".

Naukowiec stwierdza, że to kapitalizm odpowiada za wszystkie kryzysy ostatnich lat, gdyż wynikają one z samej logiki jego działania. Według niego, gdyby kapitalizm pozostawić samemu sobie, przepaść między biednymi a bogatymi będzie się powiększać. Dlatego rządy powinny regulować siły rynkowe i nie puszczać ich samopas. Problem jednak w tym, że - jak stwierdza Streeck - polityka skapitulowała przed kapitalizmem. Za taki stan rzeczy odpowiadają, jego zdaniem, między innymi tacy przywódcy jak Ronald Reagan i Margaret Thatcher. Pacyfikacja przez tych polityków związków zawodowych w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii spowodowała poważne zachwianie równowagi pomiędzy "pracą a kapitałem" i w krytycznym położeniu postawiła pracobiorców.

Wolfgang Streeck w udzielonym "Gazecie Prawnej" wywiadzie porusza jeszcze wiele innych kwestii dotyczących gospodarki i polityki. Główna teza jego przesłania sprowadza się do stwierdzenia, że "jest źle, a będzie jeszcze gorzej". Narzeka on na wysokie bezrobocie, narastające długi poszczególnych państw oraz na groźbę kolejnego kryzysu. Ubolewa przy tym nad degradacją ustroju demokratycznego. "Teraz już dość wyraźnie widać, że wyborcy przestali być suwerenem w swoim własnym kraju. Wszystkie ważniejsze decyzje polityczne są dziś podejmowane w gronie ekspertów, których nikt nigdy nie wybrał" - twierdzi. I może nie warto byłoby o wywiadzie z niemieckim socjologiem wspominać, gdyby nie to, iż winą za wszystkie te plagi obarcza on kapitalizm i wolny rynek.

Teza Streecka, że im więcej wolnego rynku tym większa przepaść między bogatymi a biednymi wydaje się szczególnie absurdalna, gdyż doświadczenie historyczne wskazuje, że jest całkowicie odwrotnie. Te społeczeństwa, w których szanowana była własność prywatna, w których więcej było wolności gospodarczej, w których władza polityczna trzymała się możliwie najdalej od gospodarki, szybciej osiągały wysoki poziom zamożności. W takich państwach poprawiał się los nie tylko tych najbardziej przedsiębiorczych, najwięcej ryzykujących jednostek, ale także zwykłych pracowników. Jeśli do dobrobytu prowadzić by miała polityka odwrotna, wówczas jednym z najbogatszych krajów świata powinien być przed laty Związek Sowiecki. Wielu ludzi głosowało wówczas nogami, pokazując jednak, gdzie wolą żyć - w komunistycznych Sowietach czy na "zgniłym, kapitalistycznym Zachodzie".

Wolfgang Streeck twierdząc, że kapitalizm jakby się w ostatnich latach zapętlił i nie ma już dla niego ratunku, myli chyba podstawowe pojęcia, definiując kapitalizm jako stan, który mamy obecnie. Za bezrobocie odpowiada - jego zdaniem - kapitalizm, za narastające długi odpowiada kapitalizm, za upadek demokracji odpowiada kapitalizm... itd. Szkoda, że badacz nie dostrzega faktu, iż większość problemów gospodarczych współczesnego świata zachodniego bierze się z negowania (do pewnego stopnia) przez polityków kapitalizmu i wolnego rynku. Rozrost państwa opiekuńczego, szalejąca redystrybucja dochodu narodowego, bezlitosny fiskalizm, pęczniejące biurokracje.... Nikt rozsądny nie powie, że tego wszystkiego właśnie życzą sobie przedsiębiorcy czy zwykli pracownicy! Być może te plagi współczesnych państw są w interesie wąskich grup bankierów i finansistów, którzy często korumpują polityków, ze szkodą dla całych narodów. Jednak poważnym nadużyciem jest redukowanie pojęcia kapitalizmu do opisu zjawisk będących skutkiem szkodliwej działalności nieetycznych bankierów wespół ze zdemoralizowanymi rządami. Do opisu tych sytuacji znacznie bardziej pasuje określenie "kapitalizmu kumoterskiego", o którym niedawno pisaliśmy na naszym portalu.

Streeck nie daje poważnej recepty na uzdrowienie sytuacji. Kapitalizm - jego zdaniem - nie upadnie z dnia na dzień, ale już dziś można go zacząć demontować na poszczególnych szczeblach, na różnych rynkach: "na rynku pracy, rynku kredytowym albo usługowym". I tu niemiecki ekonomista bez wątpienia ma rację. Tyle, że to nie kapitalizm wymaga demontażu, gdyż w tych sferach jest go coraz mniej, lecz niemoralny socjalizm, który przez ostatnie lata rozpanoszył się niczym jakaś zaraza...

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

31 marca 2014

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak