Skip to main content

Zbawienie dla leniuchów intelektualnych

portret użytkownika Z sieci
Bardzinski_2.jpg

O konsekwencjach liberalizmu obyczajowego

Człowiek, zawsze lubił ułatwiać sobie życie, leżało to niejako w jego naturze. W końcu wszelkie odkrycia techniczne, mają na celu ułatwienie wykonywania codziennych czynności. Ale niekoniecznie, to co dobre dla ciała, musi być dobre dla ducha.

Szczególnie ostatnio w imię postępu następuje całkowite oderwanie, od wartości, które przez wieki tworzyły naszą cywilizację. Dla elit europejskich Chrześcijaństwo utożsamiane, jest z zaściankowością, ze wstydliwym etapem w historii kontynentu. Tylko czy tak naprawdę wynika to z wrogości do samego Kościoła jako instytucji? Czy raczej do reguł jakie religia narzuca na każdego człowieka?

Czy gdyby katolicyzm niósł ze sobą, hipotetycznie, wyuzdany rozwiązły tryb życia, odrzucenie wszelkich reguł i opierał by się na jednym przykazaniu relatywizmu moralnego, to ktoś by dzisiaj potępiał Świętą Inkwizycję, ktoś by wypominał Wyprawy Krzyżowe? Wątpię, by ktokolwiek silił się nawet na manipulację historią, w celu oczernienia, wspomnianych już, wypraw krzyżowych.

Chrześcijaństwo niesie ze sobą dobrą nowinę o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym, ale łączy się to z wyrzeczeniami w życiu ziemskim. A ludzi do końca nie interesuje co będzie za lat nawet kilka, nie mówiąc o tym co będzie za kilkadziesiąt, czy kilkaset lat. Liczy się chwila, tu i teraz. I przy takim podejściu, chrześcijaństwo wydaje się bardzo niewygodnym.

Jednak ciężko jest występować przeciwko religii, która z założenia naucza dobra. Dlatego, stopniowo, starano się religię zdyskredytować, wskazując na błędy z historii, jak również skupiając się na słabości księży i na każdym kroku wypominając im ich słaba ludzka naturę. Wszystko to miało być usprawiedliwieniem dla występowaniu przeciwko nauka wiary.

Z czasem, zaczęto podważać sama naukę Kościoła. Powoli zaczęto dewaluować poszczególne zasady, zastępując je relatywizmem moralnym. Znamiennym może być tutaj podejście do seksu. Nikt już chyba nie debatuje nad tym czy zbliżenia ma mieć miejsce dopiero po ślubie, dyskusja przechodzi do poziomu czy 16 lat to nie za wcześnie na inicjację, a może już debata dotyczy lat 14?

Młodzi ludzie, coraz częściej podejmują decyzje o krokach zarezerwowanych kiedyś dla małżeństwa, jak wspólne mieszkanie. Decyzje o tym zapadają już nawet po tygodniu znajomości. A wszystko rzecz jasna w imię miłości.
Miłości fizycznej, rzecz jasna, bo w takim razie skoro po tygodniu para decyduje o wspólnym mieszkaniu, to kiedy nastąpiło zbliżenie? Jak to świadczy o takiej parze, gdzie jest tutaj miejsce na wzajemny szacunek? Ale wszystko tłumaczy się przecież miłością, której przecież ksiądz żyjący w celibacie nie jest wstanie zrozumieć.

Zapomina się o głębi uczucia w imię przyjemności fizycznej, a reszta się jak widać nie liczy, jak się nie uda dogadać we wspólnym mieszkaniu to trudno, nie wyszło…

Nic dziwnego, że nauka Jezusa wobec przyjemności związanej z cudzołóstwem staje się niewygodna. Liberalizm obyczajowy wydaje się tutaj jak najbardziej na miejscu, tym bardziej, że dzięki mediom, kojarzy się to z osoba postępową, inteligentną etc.

Młodzi ludzie chcą się bawić i korzystać z życia, a najłatwiej to osiągnąć odrzucając naukę Chrystusa, szkoda, tylko, że ni zastanowią się że można cieszyć się miłością cielesną, zgodnie z nauka Chrystusa i być dużo szczęśliwszym człowiekiem ( Odsyłam do Frondy nr 44/45).

Oczywiście liberalizacja życia nie nastąpiła od razu, składają się na to choćby okres oświecenia, kiedy z rozrzewnieniem wspominano czasy antyku. Człowiek, jako istota lubiąca wolność chętnie pozbywał się wszelkich norm które ograniczały jego dążenie do przyjemności, a kiedy nurty ideologiczne danej epoki były ku temu sprzyjające czynił to tym chętniej. Zawsze jednak następował w dziejach moment, kiedy człowiek odurzony swoją wolnością, w porę się opamiętał i w myśl powiedzenia "jak trwoga to do Boga", wracał na kolanach do modlitwy o łaskę Zbawiciela.

Czy i tym razem nastąpi skierowanie się ludzi w stronę Boga. Zapewne sprzyjać temu będą ciężkie, czasy, ale czy kryzys finansowy okaże się wystarczającą nauczką? Myślę, że nie, obawiam się, że czeka, nas jeszcze inny kryzys. Kryzys rodziny, który może całkiem zniszczyć naszą cywilizację. W końcu rodzina to stanowi fundament naszego społeczeństwa. Tylko jak ma funkcjonować rodzina w świecie, w którym po woli traci ona swoje znaczenie. Kiedy o prawo do miana rodziny ubiegają się pary homoseksualne, które z przyczyn naturalnych nie mogą jej tworzyć. Kiedy to co wcześniej było domena rodziny staje się normalne, dla ludzie nie myślących odpowiedzialnie, patrzących na stosunki damsko męskie naiwnie, przez pryzmat chwilowego uniesienia.

Już teraz mamy kryzys demograficzny, który nie tylko osłabia nas gospodarczo, ale prowadzi do wypierania naszej cywilizacji przez ekspansywny Islam. A stosunek do chrześcijan jest coraz bardziej złowrogi. Wyznawcy Chrystusa mogą być obrażani w imię postępu, mało tego, nawet gdy giną śmiercią męczeńską, świat woli się zastanawiać, czy choinka na święta Bożego Narodzenia, nie obrażą muzułmanów.

Kto wie, czy w imię tego, świąt Bożego Narodzenia nie zamieni się, na Święta Konsumpcji, wszyscy będą świętować w centrach handlowych, uszczuplając swoje portfele, a jednocześnie zaspokajając wyzuty sumienia, bo przecież jak kupie misia, to wspomogę fundację pomagają chorym. Wszystko miłe i łatwe, daje banknot i już dobry uczynek spełniony, bez wysiłku, by spojrzeć konającej osobie w oczy, przytulić ją, bo przecież to jest smutne. Czyż nie lepiej wyjść z charytatywnym misiem z centrum handlowego ( drugiej strony, może i lepiej, że ktoś w ten sposób pomaga, niż miałby tego nie robić wcale) i w dobrym nastroju zasiąść przez telewizorem.

Jakie to wszystko łatwe i przyjemne, a że nie ma tam miejsca na refleksję nad życiem wiecznym, no cóż, a kogo to obchodzi, kiedy codzienność taka rozkoszna i jesteśmy młodzi.

Tymczasem Bóg pragnie naszego szczęścia i radości, które mogą iść w zgodzie z wiarą, ale wymaga to odrobiny refleksji i chęci poznania strefy sacrum. A nie jest to tak łatwe, jak powtarzanie stereotypowych twierdzeń na temat Kościoła, w końcu tak jest łatwiej, tak wygodniej, po co nam wysiłek intelektualny i zaduma.

Łukasz Bardziński Lukaszbardzinski.blog.onet.pl

18 grudnia 2008

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak