Skip to main content

Dzieci nie są własnością rodziców!

portret użytkownika Jacek Łukasik

A już na pewno nie w znaczeniu takim jak zwierzę hodowlane albo martwy przedmiot. Ten przełom w relacjach między rodzicami a dziećmi wprowadziło dopiero chrześcijaństwo. W czasach pogańskich wyglądało to w świecie antycznym zupełnie inaczej. To dzięki chrześcijaństwu skończyło się tak częste w starożytnym Rzymie porzucanie niechcianych dzieci, nie mówiąc już o barbarzyńskiej eugenice Spartan, którzy zostawiali w górach Tajget słabe noworodki.

Byli święci przejawiający szczególną miłość do dzieci: Św. Antoni Padewski czy Św. Pius X. Dlaczego o tym piszę? Nikt, kto śledzi moje artykuły, nie powinien wątpić w to, że jestem przeciw nadmiernej ingerencji państwa w życie rodzinne. Niemniej, przyznaję jednak trochę racji etatowym „obrońcom dzieci”. Nie zgadzam się z nimi w kwestii stawiania granic, tzw. wychowania bezstresowego, czy nawet totalnego zakazu kar fizycznych. Ja raczej twierdzę, że powinny one być ostatecznością, ale nadmierne regulacje prawne jednak zaszkodzą. Natomiast całkowicie się zgadzam z tym, że dzieci nie wolno absolutnie poniżać! W najgorszym razie dziecko może czuć spowodowany karą fizyczny ból, nigdy poniżenie ani jakiś inny ból psychiczny! Z tego powodu uważam więc bez mała za zbrodnię np. policzkowanie dzieci. Bardzo destrukcyjnie odbijają się też na psychice dziecka wyzwiska i mówienie „z ciebie nic będzie”.

Według niektórych egzorcystów to jest nieświadome przeklinanie własnego dziecka. Jeśli trudno zapanować nad własnymi emocjami, rodzice powinni prosić o pomoc z Góry.

PS. Dawni nauczyciele np. to rozumieli to, o czym piszę aż nadto dobrze. Karę „łap” uczniom wymierzali bez większych oporów, ale nigdy pozwalali sobie na wyzwiska nawet wobec największych łobuzów.

Jacek: http://terazmaskulizm.blog.onet.pl/

5 listopada 2015

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak