Skip to main content

Pasterka w Archikatedrze Łódzkiej 2016 - nagranie i tekst homilii Metropolity Łódzkiego

portret użytkownika Nazaret Energetyków

OJCZYZNA, MA PRAWO DO NASZEJ SZCZEGÓLNEJ MIŁOŚCI – homilia Księdza Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego wygłoszona podczas pasterki w BOŻE NARODZENIE 2016

„Cicha noc, święta noc/
Pokój niesie ludziom wszem,/
A u żłóbka Matka święta/
Czuwa sama, uśmiechnięta,/
Nad Dzieciątka snem,/
Nad Dzieciątka snem”.

Ta dzisiejsza cicha i święta noc zaczęła się od chwili, kiedy kilka godzin temu w naszych rodzinnych domach wzięliśmy do ręki biały opłatek. Łamaliśmy go i dzieliliśmy między sobą, a on – właśnie dzielony i łamany – łączył nas ze sobą, podkreślając ukryte drgnienia serc, cichą łzę w oku, dobre słowo, zwłaszcza jeśli było to słowo przebaczenia i pojednania, uścisk dłoni, jasność spojrzenia wskazującego na bliskość bez zakłamania czy udawania. Cicha i święta noc – ze żłóbkiem, Matką Najświętszą i Dzieciątkiem, co właśnie przestało płakać i pogrążyło się we śnie. Dla cichości i świętości tej nocy przyszliśmy szukać ostatecznego fundamentu i oparcia w kościele, we Mszy świętej, tradycyjnie zwanej Pasterką. Przyszliśmy, znajdując w niej obecność owej cichej i bezbronnej Miłości, która po raz kolejny stanie się Chlebem i w nas zamieszka.

Przyszliśmy na przekór temu czasowi, który kilka wieków temu znany poeta i myśliciel nazwał „czasem marnym”. Według niego bowiem, nasz czas stał się „czasem marnym”, ponieważ ludzkość zapomniała o Bogu, a zapominając o Nim, nie jest już w stanie rozpoznać tego nieszczęścia, jakim jest właśnie Jego nieobecność pośród nas. W konsekwencji zapomina się prawdę o naturze dobra i zła, nie rozumie się istoty miłości, zanika poczucie harmonii i ładu, brakuje nadziei na przyszłość.

Nie ma już w tym „czasie marnym” także miejsca na prawdę. Od kilku lat środowisko związane ze słynnymi słownikami Oxford Dictionary of English, ogłasza tak zwane Słowo Roku. W możliwie najlepszy sposób ma ono wyrażać atmosferę oraz wydarzenia charakterystyczne dla danego roku. Według tego środowiska, dla mijającego roku 2016 takim Słowem Roku jest słowo „post-prawda”. Post-prawda określa duchową sytuację naszego czasu, w którym nie liczą się już prawdziwe, obiektywne fakty. Najważniejszą bowiem rolę odgrywają tak zwane narracje, w których mają znaczenie przede wszystkim emocje, niekiedy sztucznie stwarzane i potęgowane przez usłużne media. W ten sposób w przestrzeni publicznej kreuje się nierealną rzeczywistość, która odwołuje się przede wszystkim do emocji i osobistych przekonań. Natomiast obiektywne fakty przestają posiadać przynależną im dotąd w powszechnym myśleniu moc. Dlatego w dzisiejszej sytuacji kulturowej, zwłaszcza politycznej, za coś zupełnie zbędnego i wręcz niepotrzebnego uważa się jakiekolwiek dążenie do ustalenia tego, co się naprawdę gdzieś wydarzyło. Weryfikacja faktów ustępuje wobec emocji, które paraliżują nasze zdroworozsądkowe myślenie.

Tymczasem na przekór takiemu właśnie duchowi „czasu marnego”, który wyraża się w post-prawdzie, dzisiejszej nocy Kościół z ogromną mocą głosi całemu światu tę samą prawdę, którą ponad dwa tysiące lat temu anioł Pański zwiastował pasterzom, trzymającym nocną straż nad swoją trzodą nieopodal Betlejem: „Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 11).

Wydarzyło się zatem coś niezwykłego – fakt, który miał swój konkretnie określony czas: który wydarzył się „dziś!” – tej oto nocy: kiedy potężnym Imperium Rzymskim rządził cezar August, kiedy na jego rozkaz w całym państwie był sporządzany spis ludności, kiedy w Palestynie rządził okrutny król Herod Wielki. To „dziś” narodzenia się Zbawiciela świata przecięło czas liczony przez ludzi na dwie radykalnie odcięte od siebie odsłony. W naszej zachodniej kulturze podajemy bowiem poszczególne wydarzenia historii jako te, które miały miejsce w określonym roku „przed Chrystusem” lub „po Chrystusie”. Wersja bardziej laicka podaje wydarzenia liczone w latach „przed naszą erą” i w latach należących do „naszej ery”. Niemniej jednak nawet ta wersja laicka nie może oderwać się od faktu owego nunc, owego „dziś”, owego „teraz”, które zostało określone jako chwila przyjścia Syna Bożego na świat.

Fakt Jego narodzin miał także swoje konkretne miejsce, które pasterzom określił anioł Pański. Miało nim być miejsce, w którym znajduje się „Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 12). Pasterze z całą powagą przyjęli te wskazania i postanowili osobiście przekonać się o prawdziwości całego wydarzenia. Jak pisze św. Łukasz, „gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił»” (Łk 2, 15). Ich dążenie do rzetelnej weryfikacji tego, co usłyszeli, spotkało się pełnym radości i wzruszenia spotkaniem się ze Świętą Rodziną: pasterze „udali się (…) z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (Łk 2, 16). Samo zaś owo święte miejsce przyjścia Zbawiciela na świat od 1717 roku – czyli od trzystu już prawie lat – jest oznaczone w betlejemskiej grocie łacińską srebrną gwiazdą i napisem: Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus est – „Tu z Maryi Dziewicy narodził się Jezus Chrystus”. Po dzień dzisiejszy pobożni pielgrzymi do Ziemi Świętej z ogromnym przejęciem i wzruszeniem całują to miejsce, kładą na nie swe małe dzieci, zostawiają spisane na kawałku papieru swoje prośby. Wierzą przecież, że to niezwykłe miejsce spotkania się Nieba z ziemią także i ich naznaczy swym błogosławieństwem – a nie tylko pasterzy, którzy wielbili i wysławiali Boga „za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2, 20).

Ich osobista radość i związane z nią hołdy składane Najwyższemu wynikały z tego, że właśnie oni, prości pasterze betlejemscy, stali się pierwszymi świadkami wypełnienia się mesjańskiego proroctwa Izajasza: „Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9, 5). W tych czterech tytułach została określona natura i przymioty mesjańskiego Chłopca, Emmanuela – Boga-z-nami: boska Mądrość, przez którą wszystko się stało (por. J 1, 3), sama boskość Słowa, które „było u Boga, a Bogiem było Słowo” (J 1, 1), Jego wszechmoc, bo przecież „świat stał się przez” Niego (por. J 1, 10), Jego wieczność, z którą związana jest Jego transcendencja, sprawiająca to, że „Boga nikt nigdy nie widział” (J 1, 18), Jego pokojowe usposobienie, dzięki któremu to „z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce” (J 1, 16).

Odwieczne Słowo, które stało się Człowiekiem, rodząc się z przeczystego łona Najświętszej Maryi Panny, „przyszło do swojej własności” (por. J 1, 11). Przyszło „do swoich”, przyszło do wszystkich ludzi – niezależnie od wyznawanej przez nich wiary, narodowości, kultury – właśnie po to, aby oni mogli Je przyjąć przez wiarę i dzięki temu mogli otrzymać tę „moc, aby się stać dziećmi Bożymi” (por. J 1, 12). To było przecież największym pragnieniem Boga Ojca, który „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). To tutaj znajdujemy odpowiedź na pytanie, które w XI wieku postawił wybitny filozof i teolog średniowieczny św. Anzelm z Canterbury: Cur Deus Homo? – „Dlaczego Bóg [stał się] Człowiekiem?”.

Dokładnie 1050 lat temu, 25 grudnia 966 roku, po raz pierwszy na ziemi Polan uroczyście obchodzono Święta Bożego Narodzenia. Było to prostą konsekwencją faktu, że w Wielką Sobotę, 14 kwietnia tego roku, Mieszko I wraz ze swoim dworem i książęcą drużyną przyjął chrzest. To właśnie wtedy, dzięki temu sakramentowi Boski Logos, Słowo, które „było na początku u Boga” (J 1, 2), przyszło do swojej własności, znajdującej się między Wartą a Odrą, Notecią i Gopłem. Natomiast w Święta Bożego Narodzenia to Boskie Słowo wysławiano, obchodząc uroczystości związane z Jego Wcieleniem i Narodzeniem w dalekim Betlejem. Nie wiemy, jakie śpiewy wypełniły wtedy kaplicę zamkową Mieszka I i jego małżonki Dobrawy. Zapewne były to dostojne w swym brzmieniu gregoriańskie antyfony i graduały na Boże Narodzenie. Jednakże Polacy prawdę i piękno Bożego Narodzenia pragnęli wyrazić zgodnie ze swoją słowiańską duszą – prostą, mądrą a zarazem rzewliwą i chwytającą za serce pieśnią. Dlatego też kolejne wieki wzbogacały naszą polską tradycję świąteczną o coraz to nowe kolędy i pastorałki. Wszystkie one były jedną wielką refleksją teologiczną o Bożym Synu, który dlatego przyszedł na świat, abyśmy dzięki Jego uniżeniu mogli się stać na powrót Bożymi dziećmi. Z drugiej strony cud betlejemskiej nocy osadzały one w realiach polskiej zimy, pośród śniegu i srogiego mrozu, w drewnianej stajence, do której biegli społem Stach i Bartłomiej, Kuba i Mikołaj – owi prości pasterze, pasący swe stada na polskiej ziemi, zatroskani jedynie o to, co by jak największą radość przynieść „Maluśkiemu kieby rękawicka,/ Alboli tez jakoby, jakoby/ kawałecek smycka”.

Pośród tych niezliczonych kolęd i pastorałek na pierwszy plan wysuwa się śpiewana na sposób poloneza „królowa polskich kolęd” – Pieśń o Narodzeniu Pańskim, czyli kolęda Bóg się rodzi, moc truchleje. Ten wspaniały utwór Franciszka Karpińskiego, wybitnego polskiego poety epoki Oświecenia, pamiętnikarza, dramatopisarza i publicysty, powstał w Dubiecku nad Sanem na zamówienie księżnej marszałkowej Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej. Kolęda, wraz z innymi utworami składającymi się na napisane przez Karpińskiego Pieśni nabożne, zabrzmiała po raz pierwszy w starym kościele farnym w Białymstoku w 1792 roku. Był to dla I Rzeczypospolitej prawdziwie „czas marny” – czas Targowicy. Z okrutną przemyślnością i systematycznością niszczono wtedy cały dorobek Sejmu Wielkiego, którego najwspanialszym owocem stała się uchwalona w 1791 roku Konstytucja 3 Maja. Zakazano używania wszelkich symboli z nią związanych, zabroniono nawet noszenia orderu Virtuti Militari. Szczytem duchowego upadku targowiczan było uroczyste poselstwo, jakie ich przywódcy wyprawili do cesarzowej Rosji Katarzyny II. 14 listopada 1792 roku dziękowano jej za to, że Polsce przywróciła wolność i ustrój republikański. Wraz z tym wyrażano radość, że na dotknięty nieszczęściem Konstytucji 3 Maja polski naród łaskawie wespół wejrzeć zechcieli sam „Bóg i Katarzyna”. Zapewne nikt z tych zdrajców narodowej sprawy nie wyobrażał sobie, że swoim niecnym postępowaniem przybliżał kolejne rozbiory Polski aż po zupełne wykreślenie naszego Kraju z map politycznych Europy – i to na długie 123 lata. Jakże więc wspaniale i podniośle musiały wtedy brzmieć wersy kolędy Karpińskiego, ileż nadziei i zapału mogły one budzić, gdy nasi Rodacy tamtego czasu pełną piersią śpiewali: „Podnieś rękę, Boże Dziecię,/ Błogosław Ojczyznę miłą./ W dobrych radach, w dobrym bycie/ Wspieraj jej siłę Swą siłą./ Dom nasz i majętność całą/ I wszystkie wioski z miastami./ A Słowo Ciałem się stało/ I mieszkało między nami”.

Dla każdego było rzeczą oczywistą, że owo błogosławieństwo Bożej Dzieciny, którym obdarza Ono naszą Ojczyznę, nierozerwalnie wiąże się z pokojem. Pokojem wewnętrznym i zewnętrznym. I że jest to prawda w jakiejś mierze ponadczasowa. Stąd żyjący jeszcze w XVII wieku nieznany nam z imienia autor kolędy Przybieżeli do Betlejem pasterze jako jej refren umieścił pełne radości słowa: „Chwała na wysokości,/ chwała na wysokości,/ a pokój na ziemi”. Nawiązywały one do słów pieśni zastępów niebieskich, którą betlejemscy pasterze usłyszeli w świętą Noc Narodzenia: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania»” (Łk 2, 14).

Zasłużyć sobie na upodobanie Boga. Nie ma większej łaski niż właśnie ta. Na nią może zasłużyć sobie jedynie człowiek prawdziwie dobrej woli – człowiek dobrocią swego serca otwarty na Boga i na drugiego człowieka. Otwarty zwłaszcza po to, aby mu nieść błogosławieństwo pokoju. „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” – mówił Chrystus w Kazaniu na Górze (Mt 5, 9). Nieść błogosławieństwo pokoju naszej Ojczyźnie, a tym samym zasłużyć sobie na Boże upodobanie i na nazwanie synem Bożym może ten człowiek, który prawdziwie kocha Polskę. Jakże znamienne jest to, że drugą pielgrzymkę do ojczystego Kraju w 1983 roku – a przypadała ona w „czasie marnym”, gdyż formalnie trwał wtedy stan wojenny ogłoszony 13 grudnia 1981 roku, w więzieniach przebywali jeszcze internowani tam działacze „Solidarności”, a polskie społeczeństwo było głęboko podzielone – św. Jan Paweł II Wielki odbywał w imię hasła „Pokój Tobie, Polsko! Ojczyzno moja!”. Jakże przejmującymi pozostają dla nas słowa jego pierwszego orędzia, które Papież skierował do Rodaków na samym początku tej pielgrzymki w dniu 16 czerwca 1983 roku na warszawskim Okęciu: „Pierwszym słowem, wypowiedzianym w milczeniu i na klęczkach, był pocałunek tej ziemi: ojczystej ziemi. (…) Czynię tak na początku każdej wizyty duszpasterskiej, przez cześć dla samego Stwórcy, oraz dla synów i córek ziemi, do której przybywam. Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma jednak dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki – albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej”.

Tak. Polska, nasza Ojczyzna, ma prawo do naszej szczególnej miłości. Miłości budowanej na prawdzie i na autentycznej trosce o dobro wspólne Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Miłości pozbawionej egoizmu i partykularnych, ciasnych interesów. Miłości gotowej do przebaczenia i pojednania. Miłości, której pierwszym imieniem jest pokój.

O tę właśnie miłość dla wszystkich Polaków gorąco prośmy Pana Boga tej cichej, świętej nocy. Prośmy Go także w naszej codziennej modlitwie, zwłaszcza różańcowej, odmawianej w kolejnych dniach w rodzinnych wspólnotach lub indywidualnie. Niech nastrój całych Świąt Bożego Narodzenia będzie przeniknięty atmosferą Betlejem, gdzie Matka święta, uśmiechnięta, sama czuwa nad Dzieciątka snem. Niech ten nastrój znajdzie swoje błogosławione przedłużenie na dalsze dni tego cudownego okresu liturgicznego i na cały zbliżający się Nowy Rok Pański 2017.

A my wszyscy, uczestnicy tej świętej Pasterki w łódzkiej Katedrze, poczujmy się na koniec adresatami wezwania, które kieruje ku nam nieznany z imienia autor średniowiecznego hymnu: Adeste, fideles, laeti triumphantes:/ Venite, venite in Bethlehem:/ Natum videte Regem Angelorum./ Venite, adoremus Dominum! – „Przybądźcie wierni, weseli, triumfujący/ Przyjdźcie, przyjdźcie do Betlejem/ Narodzonego zobaczcie Króla Aniołów./ Przyjdźcie, uczcijmy Pana!”.

Uczcijmy narodzonego dla nas Księcia pokoju! Amen.

cały teks - źródło - archidiecezja.lodz.pl

movie: 
See video
0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak