Skip to main content

Ta recesja może być inna niż większość prognostów się spodziewa

portret użytkownika Z sieci
koronawirus.jpg

Dość powszechną jest obawa o „postpandemiczną” recesję gospodarczą. Analitycy zatrudnieni w różnych instytucjach oraz tzw. „wolni strzelcy” są zgodni co do tego, że oczywistym skutkiem pandemii, zerwania łańcuchów dostaw i kooperacji oraz upadku wielu firm i utrata pracy przez miliony ludzi będzie „klasyczna” recesja: spadek PKB, wzrost bezrobocia oraz procesy deflacyjne. Obawiam się znacznie gorszego scenariusza: procesom recesyjnym moim zdaniem towarzyszyć będzie wzrost cen, a nie ich spadek. Władze naszego kraju prowadzą (bardzo słusznie) politykę ochrony dochodów ludności i to w bardzo szerokim zakresie. Do gospodarki trafiają ogromne sumy kierowane do pracowników i przedsiębiorców – także w postaci obniżonych podatków. Te środki pieniężne trafiają na rynek, na którym podaż jest bardzo ograniczona wskutek zerwania łańcucha dostaw i kooperacji oraz zakazów i nakazów administracyjnych motywowanych bezpośrednią walką z pandemią. Podobnie ograniczony jest popyt – choćby wskutek ograniczeń w swobodnym poruszaniu się poza własnym mieszkaniem. Mamy więc sytuację, w której producenci dóbr i usług bankrutują, zapasy produktów gotowych marnieją w przepełnionych magazynach. A popyt odkłada się w postaci rosnących oszczędności. W dwóch tylko dziedzinach popyt efektywny (ten, który pojawia się na rynku) jest potężny, jak nigdy dotąd. Dotyczy to medykamentów i środków sanitarnych oraz żywności i alkoholu. Bardzo obawiam się, że ustąpienie pandemii i zniesienie administracyjnych nakazów i zakazów zaowocuje nietypowymi objawami w gospodarce. Odłożony popyt wpłynie na rynek jak „fala powodziowa”. Trafi na braki podaży spowodowane upadkiem firm i trudnościami w odtwarzaniu łańcuchów zaopatrzenia i kooperacji. Recesja w produkcji oraz dochodach producentów i ich pracowników zbiegnie się z inflacją. Takie sytuacje zdarzały się w USA po I i II wojnie światowej oraz w tzw. „kryzysie ropy naftowej” w latach 70. XX w. Za pamięci mojego pokolenia doświadczyliśmy takiej sytuacji w okresie tzw. „kryzysu transformacyjnego”. Mam nadzieję, że tym razem będziemy z tego wychodzić mądrzejsi o tamto doświadczenie i nie „zamordujemy” ożywienia gospodarczego ambitnym i przesadnym zwalczaniem inflacji.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

15 kwietnia 2020

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak