Skip to main content

Polonizacja mediów – i co dalej? Cz.1

portret użytkownika Z sieci

Mam osobiste powody, by cieszyć się z odkupienia polskich gazet regionalnych od niemieckiego właściciela. Do dziś ponoszę skutki tego, że jako pierwszy spośród prezydentów wielkich miast zacząłem odkłamywać historię II wojny światowej i okupacji Polski. Uporczywie powtarzałem, że we wrześniu 1939 napadła na nas armia III Rzeszy Niemieckiej, a nie jakieś bojówki nazistów. Że Niemcy, a nie jacyś nieokreśleni naziści okupowali Polskę i nasze miasto Łódź. Że to administracja niemiecka Wartegau organizowała ghetto Litzmannstadt i zamknęła w nim łódzkich Żydów. Że w ratuszu naszego miasta niemiecka administracja miasta i Wartegau podjęła decyzje o sposobie wykonania dyrektywy o likwidacji getta, wydane przez władze ówczesnego państwa niemieckiego. Oraz że to Niemcy, a nie jacyś naziści nieokreślonego pochodzenia i narodowości spalili żywcem polskich więźniów w więzieniu w Radogoszczu… Uderzyła we mnie fala sterowanej nienawiści. Nie miało znaczenia to, że utrzymywałem bardzo dobre stosunki z merami niemieckich miast partnerskich, że publicznie przypominałem pomoc, jaką osoby represjonowane w stanie wojennym doznawały od niemieckich rodzin i że chwalili sobie współpracę ze mną zarówno niemieccy przedstawiciele Komitecie Regionów UE i niemieccy przedsiębiorcy inwestujący w Łodzi oraz operatorzy niemieckich biur turystycznych. Ważne było tylko to, że sprzeciwiałem się zakłamywaniu historii poprzez tworzenie fikcyjnego „narodu nazistowskiego”. I łódzkie dzienniki – wtedy pod innymi naczelnymi, dodaję dla sprawiedliwości – rozpoczęły politykę zwalczanie mojej osoby. Oczywiście nie za „antygermaizm”. Na to w/w Redaktorzy Naczelni byli zbyt inteligentni. Ale znajdowano inne „nośne” zarzuty, a nawet ewidentne kłamstwa. Udało się np. przekonać opinię publiczną, że wyzwałem b.wulgarnym słowem strażnika miejskiego. Prokuratura wszczęła postępowanie. Strażnik zaprzeczył. Inni świadkowie też. Prokuratura umorzyła śledztwo. Ale do prasy się to nie „przebiło”, a w internecie tamta rzekoma obelga trwa po dzień dzisiejszy. Obie niemieckie gazety stały się tubami opozycji i heroldami lewackiej inicjatywy referendum odwoławczego. Obecnie jesteśmy w innej sytuacji. Po oświadczeniach p. Prezydenta i p. Premier RFN odpowiedzialność Niemców za zbrodnie wobec Polaków i Żydów nie są już zrzucane na jakichś nazistów „niewiadomej narodowości”. Inni są też Redaktorzy Naczelni. Ale, jacy będą ich następcy? A co zrobią, jeśli zmieni się polityka Wydawcy? Czy wobec tego perspektywa przyszłości tych dzienników pod zarządem szefa Orlenu budzi mój zachwyt niezakłócony jakimkolwiek niepokojem? No niekoniecznie. Ale o tym – jutro. Dziś cieszmy się, że polskojęzyczne media staną się polskie.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

14 grudnia 2020

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak