Skip to main content

Teraz Oni

portret użytkownika Admin
Kokoszkiewicz.jpg

W zamierzchłych wydawałoby się czasach PRL-u codziennemu życiu towarzyszył taki oto sielski obrazek. Rano przed godziną 6.00 rano tramwaje, autobusy zatłoczone były mężczyznami i kobietami podążającymi do pracy. Atmosfera panowała senna i odbywało to się raczej w ciszy.

Każdy w jakiejś wymiętej pustej torbie, teczce, siatce czy torebce wiózł zapewne tylko drugie śniadanie zaś umysłowy być może jeszcze dodatkowo jabłko. Sytuacja diametralnie ulegała zmianie po syrenie otrąbiającej fajrant. Wtedy na ulice wylewała się masa ludzka, która podążając do swych domów oprócz zaliczonej kolejnej dniówki wlekła zdobyte tego dnia łupy. Teczki i torby były już obłe i zaokrąglone. Mężczyźni nieśli na swych barkach jakieś starannie opakowane gazetą deski, listewki, rurki, kawałki kątowników.

No cóż, zakłady pracy były oczywiście nasze wspólne, ale w gospodarce niedoboru na prywatne domowe potrzeby potrzebne było to i owo.

W handlu uspołecznionym elitę stanowiły kierowniczki sklepów mięsnych. Tu oprócz przynależności partyjnej potrzebne były dobre układy z lokalnym prezesem PSS czy WSS. W ten sposób „zagospodarowane” nadwyżki mięsa i wędlin z zakładów mięsnych poprzez prezesów i kierowniczki trafiały na rynek w drugim obiegu.

Zjawiska te były tak powszechne, że nikogo to nie dziwiło i nie gorszyło. Sytuacja jednak ulegała na jakiś krótki okres zmianie, kiedy na samej górze w PZPR trwały jakieś rozgrywki personalne lub przygotowywano propagandową akcję.

Jeżeli trzeba było się pozbyć ministra od przemysłu metalowego to wysyłano oddelegowanego na odcinek dziennikarski funkcjonariusza, który filmował bądź fotografował kilku delikwentów z kątownikiem czy metalową rurką pod pachą, co miało dowodzić nieudolności wytypowanego do odstrzału ministra.

Jeżeli na rynku mięsnym zaczęło brakować towaru to urządzano pokazówkę i skazywano kilku prezesów, kierowników sklepów, konwojentów i dyrektorów zakładów mięsnych.

W 1965 roku po załamaniu się rynku mięsnego, skazano w ten sposób na karę śmierci w pokazowym, haniebnym procesie ojca znanego aktora Pawła Wawrzeckiego.

Oczywiście kłopotów z zaopatrzeniem to nie rozwiązało, ale dzielni dziennikarze stanęli na wysokości zadania. Ich praca może nie wymagała intelektualnego wysiłku, ale oddania swoim mocodawcom na pewno. Oczywiście na koniec sypały się nagrody i awanse dla „wybitnych” żurnalistów.

Wracam do tamtych czasów pod wpływem kolejnego odkrycia Ameryki przez wybitną i nagradzaną różnymi laurami parę dziennikarską Sekielski-Morozowski.

Mariusz Walter, twórca TVN to osoba doświadczona w czasach PRL-u na odcinku mediów. Według Urbana to był najlepszy kandydat rekomendowany Rakowskiemu do trudnego zadania ocieplenia w mediach wizerunku SB i ZOMO. Jak widać zatrudnieni przez niego dziennikarze nie szukają inspiracji w takim na przykład BBC, lecz czerpią garściami z doświadczeń swego mistrza.

Najpierw funkcjonariusze Sekielski-Morozowski w porozumieniu z jedną a z partii politycznych założyli podsłuch po to by pogrążyć inną partię. Przestępstwem miał być powszechny i patologiczny w demokratycznym partyjnym świecie proceder negocjacji politycznych polegający na kupczeniu stanowiskami.

Przypadkowo w sejmie czekała już cała wierchuszka PO z gotową konferencją prasową i dwoma namiotami mającymi stanowić zaczątek miasteczka założonego przez oburzonych obywateli. Za to wybitne osiągnięcie okrzyknięci zostali obaj panowie z TVN dziennikarzami roku.

Dziś bez dziennikarskiego wysiłku za pomocą prostej prowokacji i nie wychodząc z gmachu, w którym pracują wykonali zlecenie na PSL. Czy będą kolejne laury?

Inni nagrodzeni autorzy ze stacji Waltera to Anna Machowska i Grzegorz Kuczek, którzy według zlecenia zrealizowali film o ojcu Rydzyku.

Zostawiając nieopatrznie kilku punktowy scenariusz na przednim siedzeniu samochodu umożliwili jego sfilmowanie przez studentów uczelni ojca Rydzyka. Zadanie z gotowa tezą, jakie kazano im wykonać dla TVN przypominało nagonki Urbana na księdza Popiełuszkę. Nie wywołało to jednak ogólnopolskiego skandalu mimo opublikowania zlecenia na paszkwil w Naszym Dzienniku..

Dla "młodych, dobrze wykształconych z dużych miast" Sekielski, Mrozowski, Olejnik, Miecugow, Kajdanowicz czy Kuźniar to zapewne podziwiane wzory dziennikarstwa. Dla mnie to zwykli funkcjonariusze frontu ideologicznego, a ich metody to stare wypróbowane chwyty dobrze znane ich pryncypałowi.

Wcale nie jest powiedziane, czy za jakiś czas nie wyjdzie zamówienie na PO. Wystarczy przysłowiowa rurka czy kątownik i odpowiednie nagłośnienie. Nie trzeba wychodzić ze studia. Oni naprawdę to potrafią.

Cóż, takie czasy. TERAZ ONI.

Mirosław Kokoszkiewicz

10 września 2008

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Autor...

portret użytkownika witold k

w swym tekście, zresztą konsekwentnie, wskazuje problemy polityczne. Uwikłanie nowych koterii w nielogiczną wojnę, którą niestety wygrywają i w ten sposób kładą trudne problemy pod nogi na przyszłość. Także dla nich samych.

Myślę, że pierwsze akapity wcale nie ustąpiły. W dalszym ciągu istnieje wynoszenie, czy wygrywanie... W czasie największego nacisku na korupcję - za PIS-u powszechne były kpiny z władzy.

Ostatnio próbowałem pokazać problem... skwitowali... go co "P" się wystraszył... nie domyślili się, że "P" po prostu nie bierze. Tak ma. A jak tak ma, to jest nienormalny... jakiś taki...

witold k

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.