Skip to main content

O perspektywach Ruchu JOW 2012

portret użytkownika Admin
jow.jpg

Starzejemy się, a nasz wielki cel, jaki sobie postawiliśmy zakładając Ruch JOW wciąż wydaje się odległy. Pojawia się więc naturalne zwątpienie i zniechęcenie. Coraz częściej wielu z nas zadaje sobie pytania o sens naszej działalności i pracy. Pojawiają się głosy o konieczności zmiany naszego sposobu działania, znalezienia jakichś nowych dróg.

Nie negując potrzeby szukania nowych, bardziej skutecznych sposobów działania, warto zdać sobie sprawę, że na świecie zaszło ostatnio wiele wydarzeń, które zdecydowanie stanowią wiatr w nasze żagle i wskazują na potrzebę zintensyfikowania naszej działalności. Są to, przede wszystkim;

1.Referendum brytyjskie 2011, w którym ok.70% Brytyjczyków opowiedziało się za utrzymaniem ich systemu głosowania – First-Past-The-Post.
2.Trzy wygrane referenda w tej samej sprawie w trzech różnych prowincjach Kanady.
3.Zmiana ordynacji wyborczej do Senatu i wprowadzenie JOW, pomimo ułomności senackiej ordynacji.
4.Wydarzenia w Rumunii i uchwalenie przez Parlament Rumuński brytyjskiego systemu wyborczego w maju 2012.

Te wydarzenia dają mocną legitymację dla naszych działań edukacyjnych. A te działania są konieczne, chociażby dlatego, że od 1993roku wyrosło już nowe pokolenie, które niczego o JOW nie wie. Podobnie zresztą, jak i o wydarzeniach 1-4, które zostały całkowicie ukryte przed polską opinią publiczną.

W tej sytuacji uważam, że oprócz poszukiwania jakiegoś nowego i cudownego sposobu aktywizacji Ruchu, konieczne jest nam powrócenie do aktywności sprzed 2005 roku:

1.Organizowanie spotkań i odczytów.
2.Organizowanie konferencji, tam gdzie to jest możliwe.
3.Organizowanie marszów i happeningów.
4.Zasadnicze zwiększenie aktywności woJOWników w internecie, poprzez pisanie własnych tekstów, popularyzowanie tekstów już napisanych, włączenie się w polemiki i dyskusje na forach internetowych.
5.Szukanie sojuszników i „płatników”.

Zorganizowanie spotkania, odczytu czy konferencji wymaga, de facto, aktywnego działania jednej – dwu osób i każdy jest w stanie takie działania podjąć i zrealizować. Pod warunkiem, że chce. Ostatnią konferencję zorganizował w Poznaniu, jednoosobowo, Włodzimierz Urbańczak. Z przykrością stwierdzam, że członkowie Zarządu w większości zlekceważyli tę konferencję i nie pofatygowali się nawet, aby w niej uczestniczyć. Tymczasem stwarzała ona spore możliwości zarówno dotarcia, jak i nawiązania kontaktów w środowisku studenckim i samorządowym. W ten sposób, de facto, wielka praca Włodka Urbańczaka została zmarnowana.

Nie rozumiem skąd się bierze opinia, że już wyczerpaliśmy nasze możliwości edukacyjne? Ludzie, którzy mają dzisiaj dwadzieścia lat, przed 2005 rokiem chodzili do szkoły podstawowej lub przedszkola i gdzie mieli się zapoznać z propozycją JOW?

Potrzebna nam jest aktywna, całoroczna praca Biura Krajowego we Wrocławiu. Wojtek Kaźmierczak, w ostatnich miesiącach wykonał wiele pracy, aby to umożliwić. Niestety, nadal nierozwiązany jest problem ogrzewania, co uniemożliwia pracę biura po nastaniu chłodów Nie udało nam się do tej pory zgromadzić niezbędnych 10 000 na rozwiązanie tego problemu. Oczywiście, są tacy, którzy uważają, że posiadanie biura to wyrzucanie pieniędzy i że nie jest nam ono potrzebne. Jestem przeciwnego zdania. Jak słusznie zauważył Tadeusz Browarek, organizacja ogólnopolska, o statusie prawnym, musi mieć swoją siedzibę.

W przyszłym roku minie 20 lat od powstania Ruchu. Nasi młodzi koledzy we Wrocławiu wysuwają projekt zorganizowania odpowiedniej uroczystości ogólnopolskiej – zjazdu – konferencji z tej okazji. Sądzę, że to dobry pomysł, wart zaangażowania nas wszystkich. Oczywistym miejscem na taki zjazd jest Wrocław i może uda się przyciągnąć do współpracy władze miejskie i uniwersyteckie. Warto się wysilić, żeby dotrzeć do wszystkich tych, którzy 20 lat temu angażowali się w JOW, aby sobie o tym przypomnieli i zachęcić ich do odnowienia współpracy.

Drodzy Koledzy, Przyjaciele!

20 lat to kawał czasu i w pełni rozumiem, że dla wielu z nas jest to marsz zbyt długi. Mógłbym powiedzieć, że dla mnie szczególnie, przy świadomości, że już niewiele czasu pozostało mi do dalszego „maszerowania”. Ale kiedy porównamy ten nasz „marsz” z działaniami naszych przodków, z tymi którzy walczyli o niepodległość Polski, o nasz suwerenny byt narodowy, to wcale nie jest tak długo. Przypomnijmy chociażby Józefa Piłsudskiego, który w połowie lat 80 XIX wieku szedł na zesłanie. Policzmy te lata do Niepodległej Polski: to prawie 40! I w o ile trudniejszych, beznadziejnych, zdawałoby się, warunkach. A przecież chodziło mu o to samo co nam: o wolną, suwerenną Polskę! Której tak wtedy, jak i dzisiaj, nikt w świecie, poza nami, do niczego nie potrzebuje.

Przykład Rumunii pokazuje dowodnie, że JOW jest w zęby politykom całego świata: oni nie chcą liczyć się z wolą obywateli, oni chcą rządzić w sposób niekontrolowany. Unia Europejska jest najdalsza od wspierania dążeń narodów do suwerenności, a więc i do wspierania starań o JOW.

Ale Rumunia dokonała wielkiej rzeczy: postawiła głośno pytanie: czy system wyborczy, jakim posługują się „Amerykanie i Anglicy” może być uznany za niekonstytucyjny i niezgodny z zasadami demokracji? Jak widzimy, potęgi światowe udają, że to pytania nie zostało postawione, że tego problemu nie ma! Ale Rumunia, Parlament Rumuński, to nie jakiś nieznany nikomu Ruch JOW w dalekim kraju: to pytanie zostało postawione i Europa, razem z Ameryką, nie wiedzą jak na nie odpowiedzieć.

To pytanie rumuńskie jest jakby zwieńczeniem naszej dwudziestoletniej pracy, wzmocnieniem i poszerzeniem perspektyw. Musimy tę sytuację wykorzystać dla bardziej efektywnej i skutecznej pracy na drodze, jaką sobie wytyczyliśmy.

Bo nasza droga jest słuszna i to my mamy rację.

Jerzy Przystawa
Wrocław, 2 sierpnia 2012

4
Ocena: 4 (1 głos)
Twoja ocena: Brak