Skip to main content

Moje wybrane przygody życiowe

Moim Przyjaciołom pragnę przybliżyć, a szczególnie dla takich jak ja pracujących w organach MO niektóre przygody z życia, które były codziennością w ówczesnej rzeczywistości PRL.

Wiedząc, że Służba Bezpieczeństwa czuwa, aby wszyscy Polacy byli poprawni i służyli wiernie „przyjaciołom ze Wschodu”, musiałem być ostrożny, by nie dać się zdemaskować. Kiedy wstępowałem do organów MO nie wiedziałem, że jest tu taki rygor, a później po awansie żal było dać się zdemaskować. Studia kończyłem w latach 1962-1967, miałem wielu profesorów przedwojennych, jak np. prof. Władysława Odyńca z Wilna (2 lata studiów w Gdańsku, a 3 lata w Warszawie), prof. Ludwika Bazyloma z Uniwersytetu Lwowskiego, prof. pochodzenia szlacheckiego Jaremę Maciszewskiego oraz pochodzenia żydowskiego prof. Z. Grossa – filozofa – tego, który teraz, przebywając w Stanach Zjednoczonych Ameryki, rzuca kalumnie na Polaków za Jedwabne i wymyśla inne fałszerstwa oraz Jerzego Holcera (zdawałem u niego historię Polski).

Pracując już w Milicji, uzyskałem zgodę na dokończenie studiów w Warszawie, następnie skierowano mnie na Szkołę Oficerską MO do Szczytna, po jej ukończeniu w 1970 roku awansowałem na st. Inspektora Kadrowego i podjąłem pracę w KWMO w Łodzi ul. Kilińskiego 52. Miałem etat kapitański, na 35 osób pracujących w Kadrach byłem jedynym, który miał ukończone studia wyższe. Wszyscy przyglądali się mi i oczekiwali na moje potknięcie, lecz się nie doczekali. Jako absolwent Wyższej Uczelni miałem prawo awansować o 1 rok szybciej (por. 1973; kap.1976; mjr. 1980).

Teraz chcę przybliżyć, jak dawni Ubowcy (UB) zlikwidowani w 1956 roku, po protestach w Poznaniu, starają się przejąć władzę kierowniczą. Otóż Szefem Departamentu Kadr w Warszawie zostaje Bonifacy J., były Ubek (ma etat generała) i wpływa na obsadę kadrową w całym kraju. W Kadrach w Łodzi odchodzi na emeryturę ppłk.(...) Esbecy wiedząc, że odejdzie w 1971 roku, przyjmują do Łodzi , szefa SB ze Skierniewic mjr. Stanisława T., który nie ma pojęcia o pracy kadrowej, natomiast zastępcą d/s MO jest mjr Jan K., doświadczony kadrowiec. Nowym Naczelnym Kadr zostaje mianowany T. Zyskując etat podpułkownika w Skierniewicach miał etat majora.

My wszyscy w Kadrach byliśmy oburzeni takim postępowaniem Komendanta Wojewódzkiego, którym był pułk. Władysław K. i jego zamianował. W 1975 roku, Gierek czując się zagrożony tworzy 49 województw, aby utrzymać się u władzy My, KWMO wiosną 1975 roku przenosimy całą Komendę MO na ul. Lutomierską 42, lecz w czerwcu zapada decyzja o utworzeniu 49 nowych województw i następuje tworzenie nowych struktur władzy. Mnie chce zabrać T. do Piotrkowa i proponuje mi zastępcę Naczelnika Kadr, odmawiam, bo już mam propozycję na zastępcę w Skierniewicach. Obraził się na mnie, jak mogłem mu odmówić. Przez 5 lat pełniłem obowiązki st. insp. kadrowego na powiat Piotrków Tryb. i Tomaszów; w tym, w Piotrkowie zmotoryzowane oddziały MO (ZOMO) w sile 1 batalionu. Tak więc w teren wyjeżdżałem na 2-3 dni tygodniowo w celu opracowywania kandydatów do MO. Poznaję więc ppłk. Franciszka P. i jego zastępców kapitanów Zdzisława D. i Ryszarda B., z którymi pracuje się znakomicie. Dowódcą ZOMO jest młody por. Zdzisław B., który przybył z Kutna. Niespodziewanie w 1973 roku dowiaduje się, że ppłk. P. musi odejść, bo grał w karty z masażem piotrkowskim i innymi graczami, przez co wygrywał w/w czasie nieco pieniędzy. Taką niespodziankę przygotował mu z-ca d/s SB w Piotrkowie mjr P. Ppłk. P. był myśliwym i miał dobre układy z generałem P. Komendantem KG MO i przymierzał się do awansu na Zastępcę KW MO w Łodzi. Stanowiło to zagrożenie dla aktualnych Zastępców KW MO w Łodzi płk. B. i pułk. K., stąd wykorzystano piotrkowskie SB aby Go przenieść na wcześniejszą emeryturę. Po Nim przejmuje stanowisko Komendanta mjr M, pracuję w KW MO Skierniewice, jako Zastępca Naczelnika Kadr, mam szefa, który nie ma pojęcia o pracy kadrowej. Wszystko spoczywa na mnie, na szczęście przybywają ze mną pracownicy z dawnego wydziału, więc praca rusza do przodu. Przy tym podziale Gierka Bezpieka świeci triumfy KW MO zostaje ppłk. Henryk T., S-bek z Łodzi, zastępcą d/s SB Naczelnik SB z Łodzi mjr G., a Zastępcą d/s Gospodarczych mjr G., były szef SB w Skierniewicach.

Przed moim przejściem i awansem do KWMO w Łodzi pracowałem w KP w Łowiczu i kończyłem studia w Warszawie. Poznałem tu ciekawe miejscowości m.in.Kiernozie, z której pochodził ppłk. Hipolit Kozietulski, bohater z Somosierry, pod którą odbyła się słynna bitwa z Hiszpanami (1807) i armią francuską. Napoleon wzywa na pomoc oddziały polskie (jazdę), które zmuszają Hiszpanów do ucieczki. Pamiętam jeszcze wierszyk historyczny ze szkoły podstawowej, który mi się tak bardzo spodobał, że go zacytuję:

Już francuska jazda cofa się w nieładzie,
Pod śmiertelny, ogniem wał trupów się kładzie,
A w tym Napoleon, na Polaków skinął.
Skoczył Kozietulski,w czwórki jazdę zwinął,
Niegolewski młody spiął konia ostrogą,
Może stracę życie, lecz sprzedam się drogo.

Koło Łowicza, znajdują się słynne Walewice (hrabiów Walewskich), Maria Walewska, żona hrabiego Anastazego Walewskiego, odbyła słynny romans z Napoleonem, aby potraktował poważnie sprawę niepodległości Polski. Miała z cesarzem syna Collonne Walewskiego, biorącego udział w Powstaniu Listopadowym. Będąc w Skierniewicach zostałem wytypowany, aby pomóc kap. P., kadrowiczowi z Warszawy, zgromadzić materiał na budowę domku wczasowego w Bomowie (14 km od Łowicza). Znajomość ta pomogła mi później służbowo przenieść się do Tarnowa (1977 r). W KW MO Tarnów był nie obsadzony etat Naczelnika Wydziału Ogólnego (1978 r.) i mam po roku awansować na stanowisko Naczelnika. W Tarnowie kończę maturę (1958 r) i pracowałem przejściowo w Zakładach Azotowych w Mościcach (8 km od Tarnowa). Tu na cmentarzu spoczywa moja Mama, stąd chciałem już tu zakończyć służbę i pozostać. Komendant KWMO w Tarnowie płk. K. chciał mnie przenieść do Kadr, bo mu się nie układała praca kadrowa z kap. R. (był z Krakowa). R., bojąc się utracić stanowisko Naczelnika, miał znajomego w mojej klatce, a jego żona zobaczyła w naszym mieszkaniu obraz Pana Jezusa w Ogrójcu. Naczelnik R. wiedząc o tym, doniósł do z-cy SB pułk. R. Ten wezwał mnie pod nieobecność K. i kazał mi napisać raport, że mam obraz o takiej treści. Raport ten znajduje się w moich aktach personalnych. Była taka zasada, że komendanta pod jego nieobecność zastępował z-ca SB, a nie z-ca MO. Po dwóch tygodniach od tego raportu został mianowany nowy naczelnik, a ja zostałem na lodzie. Złożyłem wtedy raport prosząc o przeniesienie do KW MO w Piotrkowie. Wiedziałem, że jest tworzony nowy etat w Wydziale Inspekcji w stopniu majora. Więc kapitan. P. pomógł mi i w 1979 roku pracuje już w Piotrkowie. Natomiast ppłk. R. S-bek został przeniesiony aż do Białegostoku, a duże mieszkanie przekazali córce w Tarnowie.

Teraz przypomnę historię chrztu dzieci. Marka chrzciłem, gdy miał 2 lata o godz. 13oo, bo wiedziałem, że w niedzielę S-becy z Wydziału IV bywali do południa na Mszach św. aby wysłuchać kazania. Piotrka chrzciłem w zakrystii wieczorem o 18oo. Uroczystość odbyła się skromnie i po cichu, bo mieszkałem w bloku milicyjnym. Natomiast ślub kościelny brałem o 20oo. Asystę stanowili tylko proboszcz i organista, rok wcześniej w 1975 roku zorganizowałem głośny ślub cywilny na, który zaprosiłem kolegów z Tomaszowa K. i S. (oficerowie). Muszę się pochwalić, że będąc w Skierniewicach, chodziliśmy zawsze na Mszę św. na godz. 18oo wieczorem, jest tam poza miastem, na uboczu kościół garnizonowy. Cała kadra wtedy jeszcze dojeżdżała autobusami z Łodzi, więc czuliśmy się bezpiecznie. Podobnie w Tarnowie, chodziliśmy na godz. 8oo, bo wtedy wszystko jeszcze spało. Zmieszani z tłumem uniknęliśmy zdemaskowania. W razie wpadki groziło natychmiastowe zwolnienie i degradacja (była słynna 7-ka) w ustawie, która pozwalała na takie decyzje. Natomiast w 1980 roku pojawiła się „Solidarność” , już mamy nocne dyżury (w komendzie MO). Na początku 1981 roku Naczelnik Inspekcji J. R. z Łodzi informuje mnie, że jestem przewidziany jako dowódca, który poprowadzi oddziały ZOMO do Warszawy i Piotrkowa; przewidziany jestem wyruszyć do Szczecina na pałowanie i strzelanie. Wtedy składam raport do Komendanta i proszę o skierowanie mnie na Komisję Lekarską, wcześniej jednak jakby wyczuwając takie niebezpieczeństwo, odwiedzam lekarzy w Łodzi co 3 lub 4 miesiące. Tak czyniłem już wcześniej od około 4 lat. Kiedy poddałem się badaniom lekarskim, otrzymałem bez problemu od trzech lekarzy uznanie o niezdolności do dalszej pracy – III kat. inwalidztwa. W związku z tym orzeczeniem naszej komisji w Łodzi, zatwierdziła Okręgowa Komisja Lekarska w Katowicach i 31 lipca 1981 roku zostałem rencistą III grupy inwalidzkiej, a liczyłem sobie wtedy niecałe 46 lat. W tej nowej sytuacji dla mnie, przystępuje do pracy przeciwko mnie ppłk. T. Naczelnik Kadr KW MO w Piotrkowie (stary S-bek ze Skierniewic), wytwarza wokół mojej osoby wrogość wszystkich S-beków z Piotrkowa. Zakładają mi podsłuch na telefon domowy, myśląc, że ja będę przez telefon knuł spisek przeciw władzy ludowej. Wiedziałem, że na poczcie w Piotrkowie mają specjalny pokój, w którym przez 24 godziny na dobę dokonują podsłuchu osób podejrzanych o wrogi stosunek do władzy ludowej, stąd przez telefon żadnych takich problemów nie poruszałem z moimi rozmówcami. Po dwóch latach miałem prawo wyjechać za granicę, bo pracowałem w wydziale operacyjnym. Chociaż byłem w dobrych stosunkach z Naczelnikiem Wydziału. Paszportów Z. K z Łodzi, to kiedy poszedłem do niego (1983 r.) prosząc o wydanie paszportu, z rozmowy wywnioskowałem, że ma zabronione wydać mi paszport. Poradził mi, abym poczekał jeszcze 2 lata. Wreszcie w 1987 roku poszedłem po raz trzeci do K. , a ten skierował mnie do samego szefa SB płk. A. P., z nim był sekretarz partii też C. A. P. Oświadczono mi, że dostanę paszport, lecz, jak wyjadę do Stanów Zjednoczonych Ameryki muszę poinformować, co Polacy robią, co mówią na temat Polski itp. W tym czasie w USA była moja rodzona siostra Zofia, która wysłała mi zaproszenie. Miałem też drugie zaproszenie od przyjaciół z Bełchatowa, niestety z paszportu nic nie wyszło. Po tej rozmowie z P. zrezygnowałem z wyjazdu. Taki sposób postępowania nie mieścił się w mojej filozofii życia.

Teraz już jako wolny człowiek, bez zależności, pracuję w różnych szkołach, bo zdałem maturę pedagogiczną i Uniwersytet (13,3, Liceum Ekonomiczne, Liceum pielęgniarskie). W 1991 roku uzyskuję uprawnienia katechetyczne (2 letnie studia), nauczam religii w Technikum w Bujnach, w Brzozowie, w Kosowie pod Moszczenicą i SP nr 12 w Piotrkowie. Tu poznaję śp. Zdzisława S., który proponuje mi pilotowanie wycieczek na cały kraj (on uczy jęz. niemieckiego). Tak więc pilotuję wycieczki do: Warszawy, Krakowa, Zakopanego, w Góry Świętokrzyskie (Św. Krzyż, .Św. Katarzyna, Muzeum Sienkiewicza, Radom, Puławy, Muzeum Kochanowskiego w Czarnolesie, Kazimierz Dolny nad Wisłą. Zaporę w Smardzewicach, groty Nagórzyckie koła Smardzewic, wreszcie Spałę, bunkry niemieckie i Inowłódz - zabytkowy kościół, Toruń). Dodatkowo poznaję Zdzisława G. z Sulejowa, który proponuje mi wycieczki po całym kraju, szczególnie w okresie wiosenno-letnim, co mi odpowiada. Wreszcie w latach 2000-2006 prowadzę zajęcia w Liceum dla Dorosłych w Zalesicach i na tym kończę karierę zawodową.

Wracając do „Solidarności” pragnę zaakcentować, że oddziały ZOMO do Warszawy poprowadził kapitan Z.B. W sierpniu 1980 roku kiedy byłem z Zomowcami pod Rawą Mazowiecką, przyszedł rozkaz z Warszawy, abym wracał do Piotrkowa, bo zostało podpisane porozumienie ze stoczniowcami w Gdańsku i Szczecinie. W partii robotniczej oraz w rządzie byli zwolennicy ugody oraz zwolennicy rozwiązania siłowego. Stąd taka decyzja, ale w grudniu Jaruzelski wprowadza Stan Wojenny. Pamiętam, kiedy wstaję przed 6oo, aby jechać na polowanie, słucham w radiu o decyzji Jaruzelskiego, ruszyliśmy na polowanie (niedziela), lecz w poniedziałek oddałem broń do depozytu milicyjnego, podobnie jak wszyscy koledzy myśliwi. Ze S.P. dotarliśmy do T.K. na Rynek Trybunalski, aby na godz. 8oo być na Mszy, zawsze wstępowałem do kościoła Bernardynów na Mszę św. a następnie do Tadzia. Teraz kiedy oglądam wystawę S-beków w Piotrkowie w MOK, stwierdzam z przerażeniem, że generał M. był starym S-bekiem z lat 1950-tych, został przeniesiony z Olsztyna do Łodzi na Komendanta KW MO w 1973 roku, S-becy byli tak wyróżniani. Kiedy szwagierka Anna zakupiła działkę w Sulejowie nawiązałem kontakt z proboszczem z Podklasztorza i opracowałem dokładną historię kościoła romańskiego w Sulejowie, w tym także w Witowie, ponieważ ksiądz proboszcz Gogol z Witowa zapoznał się z moim opracowaniem dotyczącym. Podklasztorza i uznał, że dobrze byłoby opisać historię Witowa łącznie z historią dawnego klasztoru norbertańskiego. Dlatego przyjąłem jego propozycję i opracowałem skrótową historię klasztoru witowskiego.

Michał Pietrzyk

marzec 2009

4
Ocena: 4 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak