Skip to main content

Kto jest największym złodziejem?

Obecny kryzys pokazuje najlepiej, że największym złodziejem wcale nie są "pazerni" i "chciwi" kapitaliści. Prawdopodobnie prawdziwi kapitaliści na tym kryzysie stracili, zyskali natomiast przeróżni spekulanci, prezesi banków, tzw. analitycy, menadżerowie i inna finansistowska ferajna w białych kołnierzykach. Ale kryzys ten pokazuje, że największym złodziejem okazują się rządy, w tym oczywiście wszystkie rządy polskie od 1989 roku.

Nie dalej jak kilka dni temu podano informację, że aktywa otwartych funduszy emerytalnych stopniały o niemal połowę. Oznacza to, że wartość naszych przyszłych emerytur z tzw. drugiego filaru powoli sięga dna. Może nie byłby to problem, o którym warto byłoby tu pisać, gdyby nie to, że drugi filar, podobnie zresztą jak pierwszy, funkcjonuje tylko dlatego, że państwo, pod groźbą więzienia zmusza ludzi do tego, by pod pozorem płacenia składki na przyszłą emeryturę, odpalali sporą działkę swoich dochodów na utrzymanie całych rzesz urzędników ZUS-u i "menadżerów" OFE. Domyślam się, że prezesi zarządów OFE zarabiają dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie. Ciekawe, czy w związku z kryzysem ich wynagrodzenia zostały obniżone. Wątpię...

Tzw. składka na ubezpieczenie emerytalno-rentowe, wymuszana pod groźbą więzienia przez rząd miała "zapewnić nam godziwą i dostatnią starość". Gdy niektóre środowiska polskiej Prawicy postulowały swego czasu, by w ogóle znieść przymus ubezpieczeń i pozwolić ludziom ubezpieczać się, jeśli sami tego zechcą, w prywatnych funduszach emerytalnych, wyśmiewano się z nich i twierdzono, że ludzie są nieodpowiedzialni i zamiast oszczędzać na starość, wszystko przejedzą już teraz. Dziś okazuje się, ile warta była ta argumentacja. Jednak czy ktoś poniesie odpowiedzialność za utopienie miliardów złotych polskich podatników, za to, że ich pieniądze dokądś (ciekawe dokąd?) wyparowały?

Co innego, gdy ktoś sam, na własną odpowiedzialność ponosi ryzyko inwestycji. Jeśli traci, cóż - źle zainwestował. Co innego jednak, jeśli ludzi poprzez restrykcyjne ustawy pozbawia się tej wolności wyboru i zmusza do inwestycji, w wyniku których tracą.

Czy ktoś pójdzie za to do więzienia?
Żaden rząd tzw. wolnej Polski nie miał odwagi nawet wspomnieć o dobrowolności ubezpieczeń. Rząd niby wolnorynkowej PO też tego nie zrobi. Tym bardziej, że będzie potrzebował w przyszłym roku pieniędzy, bo zanosi się chyba na deficyt większy niż planowano. A to m.in. dlatego, że mimowolnie Platformie udało się, dzięki kryzysowi, spełnić jeden postulat wyborczy - znieść tzw. podatek Belki. Oczywiście PO formalnie go nie zniosła.

Faktycznie jednak, z powodu braku zysków z giełdy, mało kto ów podatek będzie musiał zapłacić. Ciekawe dlaczego PO jakoś nie szczyci się tym, że chociaż jedną obietnicę wyborczą udało jej się zrealizować... Co prawda w sposób niezamierzony, ale zawsze to coś...

Paweł Sztąberek http://www.kapitalizm.republika.pl/

27 października 2008

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak