Skip to main content

Non possumus – nie możemy

portret użytkownika witold k
herbPT.svg.png

z naszego archiwum

Słowo "Moderatora Marszu 2013"

Rzecz o moim wycofaniu się z projektu roboczo nazwanego „Wielu w jednym celu”, który trzykrotnie (2010-2012) zrealizował się w praktyce, w formie "Marszu dla Rotmistrza". W pierwszych dniach marca 2013 w sali rady miejskiej miało odbyć się pierwsze spotkanie wszystkich podmiotów chcących zaangażować się w tegoroczne projekty czczące i upamiętniające rotmistrza Witolda Pileckiego i generała Stefana Roweckiego. Praca i owszem jest wykonywana. Niestety, jak zawsze jednostki samodzielne czy potencjalni konkurenci są pozbawieni bieżącej publicznej informacji. Nie mogą zatem współtworzyć dobra wspólnego. Idea „wielu w jednym celu” nie znajduje w praktyce form zaistnienia.

„Wielu w jednym celu” to taka próba stanięcia ponad podziałami czy ambicjami. Problem, który chcę wskazać, jak ulał pasuje do kolejnej dobrej mody, jaka i nasze Miasto zdobywa. Mowa o „Grze miejskiej”. Właśnie przeżywamy mistrzowskie przywrócenie młodym piotrkowianom - fundamentalną dla lokalnej lewicy - postaci pana Kazimierza Szmidta. Nasi...., że tak powiem, wzory biorą z wołkowyskich tradycji.

Gra miejska realizowana jest (od lat) przez Urząd Miasta bądź Prezydenta i Przewodniczącego. Warto zwrócić uwagę na to, kiedy zasłaniają się parawanem „Urząd Miasta”, a kiedy nie zasłaniają się. Ową „grę miejską” nazywam miejską, ze względu na fakt udziału w tej grze jednostek, instytucji i osób z administracji samorządowej. Gra polega na niszczeniu w zarodku, przejmowaniu w trakcie, takich działań społecznych, obywatelskich, które zdaniem „możnowładców” im się należą. Choć gołym okiem widać sprzeciw, niewyrażony bunt, to służbowa podległość nie pozwala na jawność. Możnowładcom zaś wystarcza zarządzanie frekwencją poprzez służbowe polecenia skierowane do podległych jednostek. Tak zarysowany obraz istnieje naprawdę. Kij i marchewka. Obraz rzeczywisty, widoczny w praktyce to „sami swoi”. Więcej! Ta trudna sytuacja odbija się rykoszetem na działalności innych, niesamorządowych ośrodków. Sale wykładowe, konferencyjne są puste. Zapełnia je co najwyżej młodzież szkolna kolegi nauczyciela bądź też członkowie konkretnego środowiska – organizatora. Spotkania z natury politycznej podlegają medialnej obstrukcji na skalę przypominają czas, który miał minąć. Totalne zlekceważenie Petycji referendowców czarę goryczy przelewa. Kto nie z nami, ten przeciwko nam, zdają się za generałem Jaruzelskim mówić...

Nie jest też tak, że to jedna strona jest winna totalnego wyalienowania się obywatela z życia społecznego, publicznego i politycznego. Widać, na co nie raz wskazywałem, że strony są siebie warte. Wydawać by się mogło, że jest możliwa współpraca konkurentów, jeśli dać im wspólny autorytet. Rotmistrz Witold Pilecki jest tu niedościgniony. Tegoroczny Marsz dla Życia i Rodziny także.

Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje, że nie znamy źródła powszechnego obywatelskiego zlekceważenia propozycji kierowanych do lokalnej społeczności (niska frekwencja na imprezach, panelach, mszach świętych). Źródła są jasne. Niezdrowa, chora konkurencja tzw. elit.

Wiem, że trzy lata to dla projektu obalającego tradycję unormowaną przez całą PRL i III RP to mało, dużo za mało, że konsekwencją takiego dictum jest nieprzebrana wielość inicjatyw środowiskowych – w istocie zamkniętych. Wiem też, że ta wielość jest dobrym prognostykiem na przyszłość dla proponowanego podjęcia idei „wielu w jednym celu”.

Zdaję sobie sprawę z mojej pozycji w lokalnej prawicowej społeczności. Z obserwacji, jakiej jestem permanentnie poddawany, z osiągnięć, doświadczenia i ekspresji. Kładę to wszystko na szali uratowania głównej idei, która niechcący lokuje się na osobie asystenta prezydenta od tych spraw, pani Dorocie Janowskiej. Pani Dorota pełna zaangażowania i służby nie ponosi odpowiedzialności za moją manifestację. Ponosi ją partia, czytaj: urząd miasta. Przypomnę, wszystko, co trudne, ryzykowne sekretarz tłumaczył potrzebami partii. Wszystko, co mogło poprawić liche notowania sekretarza, partia przypisywała I sekretarzowi, chyba, że się naraził ważniejszym.

Ideę „wielu w jednym celu” oddaję niniejszym w inne ręce, może godniejsze, może lepsze.

Portal trybunalscy.pl stoi jak stał do dyspozycji i swobodnego wykorzystania.

witold k

19 kwietnia 2013

4.272725
Ocena: 4.3 (11 głosów)
Twoja ocena: Brak