Skip to main content
portret użytkownika Jacek Łukasik
chleb.jpg

Dobrego, smacznego wiejskiego chleba, pieczonego jeszcze przez moich Dziadków. W ogóle pieczenie chleba na wsi to było swojego rodzaju misterium. To nie wypiek w dzisiejszych przemysłowych piekarniach! Często na taki wypiek schodziło się do jednego domu kilka gospodyń. Następnym razem wypiek przeprowadzano u kogo innego.

Ta niepowtarzalna atmosfera, kiedy ciasto na chleb rosło w cieple w dzieżach, a po wyrobieniu w specjalnych koszykach. I później, gdy łopatami to ciasto wkładano do rozgrzanego wcześniej pieca, a następnie też na tych samych drewnianych łopatach je wyjmowano i kładziono już do czystych i suchych koszyków. Piec był rozgrzany, ale bardzo dokładnie wyczyszczony z wszelkiego opału za pomocą tzw. półmiotły. Opałem zaś do pieczenia chleba było tylko i wyłącznie drewno. Nie wiedziano piekąc chleb, co to są sztuczne ulepszacze. Pamiętam jeszcze niepowtarzalny smak tego chleba. Mógł się zeschnąć (średnio po 2 tygodniach), ale nigdy spleśnieć w przeciwieństwie do dzisiejszego pieczywa kupowanego w hipermarketach. Nie rozpadał się też przy krojeniu.

Chleb wtedy był obdarzony wielkim szacunkiem. Moi Dziadkowie nie rozumieli, co to znaczy wyrzucić chleb lub bułkę. Komentarz był krótki: „Widocznie komuś powodzi się za dobrze”.

Znajoma, pochodząca z innej wsi opowiedziała mi legendę związaną z jej miejscowością. Miał się tam znajdować młyn, własność bardzo bogatej rodziny. Ta rodzina postępowała jednak bardzo źle- proszę mi wybaczyć drastyczność cytatu – opisu: młynarzowa w przypadku swoich dzieci używała chleba, tak jak używa się papieru toaletowego. Jednak tylko do czasu powodziło im się tak dobrze. Wszystkie budynki należące do tej rodziny zapadły się, a dzisiaj wg legendy prowadzą tam tzw. błędne ogniki.

Sam całuję kromkę chleba, gdy upadnie. Jeżeli chleb jest niekrojony (coraz rzadziej) znaczę go przed pierwszym ukrojeniem znakiem Krzyża mówiąc: „W Imię Trójcy Przenajświętszej”. Można też powiedzieć:”Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu”.

Jak tu nie przyznać racji Papieżowi Franciszkowi, który kolejny raz skrytykował niszczenie żywności, byle nie dopuścić do spadku jej cen, podczas, gdy wielu ludzi głoduje! Jakiż kociokwik spowodowały w pewnych kręgach te słowa Ojca Świętego!

Obawiam się, żeby przytoczona przeze mnie legenda nie stała się alegorią losu krajów bogatych.

Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/

28 lipca 2013

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak