Skip to main content

Podmioty strategiczne, ale dla kogo?

rafineria_fabryka.jpg

Gdyby państwo samo z siebie potrafiło stworzyć dobrobyt i sprawić, że całe narody mogłyby się cieszyć spokojnym i dostatnim życiem, Związek Sowiecki ze swoim najwspanialszym z ustrojów, oraz wszystkie jego przybudówki, nigdy by nie upadł. Socjalizm kwitłby w najlepsze, a ludziom nie w głowach byłoby podważanie jego podstaw i obalanie go.

Jedną z cech socjalizmu w wydaniu sowieckim było upaństwowienie przemysłu i całej gospodarki. I tu należy zadać pytanie, czy socjalizm na pewno całkowicie upadł? Mimo że od początków tzw. transformacji ustrojowej upłynęło już ćwierć wieku, gros przedsiębiorstw i firm w III RP znajduje się w rękach państwa. Ot, chociażby Państwowe Przedsiębiorstwo Odzieżowe Rakon w Raciborzu czy Państwowe Przedsiębiorstwo Przemysłu Meblarskiego i Budownictwa Ogólnego w Potulicach, dla których organem założycielskim jest… Ministerstwo Sprawiedliwości. Co akurat to ministerstwo może mieć wspólnego z szyciem odzieży, produkcją mebli czy budownictwem ogólnym, trudno zgadnąć… Ten stan rzeczy można określić jako relikt minionej epoki, jako że obie firmy powstały w mrocznych czasach stalinowskich. Dziwić może tylko to, iż do tej pory nic się w tej materii nie zmieniło.

I raczej się nie zmieni, chyba że na gorsze. Biuro Prasowe Rządu poinformowało właśnie, że Ministerstwo Skarbu Państwa opracowało „listę 22 podmiotów o strategicznym znaczeniu dla gospodarki państwa”. Nie ma na tej liście firm z Raciborza czy Potulic, które – jak można się domyślić – nie stanowią dla rządu żadnej strategicznej wartości. Są za to takie firmy, jak PKN Orlen, Grupa Azoty, Grupa Lotos, KGHM Polska Miedź, PGE Polska Grupa Energetyczna, Bank Gospodarstwa Krajowego, PKO, PZU czy… Telewizja Polska i Polskie Radio. Te ostatnie podmioty znalazły się na liście szczęśliwców z uwagi na – jak czytamy w komunikacie – pełnioną przez nie misję. Inne spółki trafiły na listę z uwagi na ich znaczenie w sferze energetyki czy finansów.

Doświadczenie pokazuje, że państwo powinno się trzymać jak najdalej od gospodarki. Skoro jednak państwowe firmy w III RP są, a już wkrótce 22 z nich otrzyma status podmiotów specjalnej troski, przyjrzyjmy się prawdopodobnym celom, dla których wszystkie kolejne rządy podtrzymują przeświadczenie o konieczności utrzymywania tzw. strategicznych działów gospodarki, nad którymi rząd musi sprawować szczególna pieczę.

Choć w oficjalnym komunikacie Biura Prasowego Rządu tego nie znajdziemy, można się domyślać, jaki jest prawdziwy cel stworzenia listy 22 podmiotów „o strategicznym znaczeniu dla gospodarki”. Znajdujące się na liście firmy to w większości podmioty dochodowe i zachowanie ich „po wieczne czasy” w rękach państwa może mieć – moim zdaniem – trojakie znaczenie.

Po pierwsze, przyzwyczailiśmy się już do tego, że rady nadzorcze państwowych firm stanowią bardzo łakome kąski dla polityków. Dają one partiom politycznym sprawującym w danym momencie władzę możliwość obsadzania tych rad swoim ludźmi, takimi chociażby, którzy – mówiąc kolokwialnie – „nie załapali się” na inne posady. Taki funkcjonariusz partyjny osadzony w radzie nadzorczej państwowej spółki mniej dba o interesy tej spółki, a bardziej o interesy partii, którą reprezentuje. Jak ta dbałość konkretnie wygląda, trudno jednoznacznie stwierdzić. W przeszłości byliśmy już świadkami afer związanych z podejrzeniami cichego finansowania kampanii wyborczych niektórych polityków przez „spółki strategiczne”. Sprawy te kończyły się jednak umorzeniami z powodu braku dowodów.

Druga przyczyna, dla której państwo zamierza szczególnie chronić „strategiczne podmioty” wynikać może z tego, że bez wątpienia są one strategiczne z punktu widzenia interesów służb specjalnych. Przedsiębiorstwa związane z energetyką czy transportem obracają olbrzymimi pieniędzmi, dziwne więc by było, gdyby pozostawały one poza zasięgiem zainteresowania tajnych służb. Jaki charakter ma „opieka” służb nad tymi podmiotami, możemy się jedynie domyślać.

I trzeci powód, dla którego państwo zamierza troszczyć się o wybrane firmy, może być związany z bieżącą polityką gospodarczą rządu, postrzegającego „strategiczne podmioty” w kategoriach krowy dojnej, które – w razie czego – będą ratować budżet państwa przed katastrofą, czyli – inaczej mówiąc – zostaną przejedzone. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że planowane na ten rok dochody budżetowe mają wynieść prawie 277 mld zł, natomiast wartość rynkowa spółek takich jak PKO BP, PZU, PKN Orlen, KGHM, PGE, PGNiG i Lotosu szacowana jest na około 200 mld zł, wówczas kwestia ta wydaje się bardziej oczywista. Budżet państwa to nie tylko wpływy z podatków, ale także dywidendy oraz zyski od państwowych firm. A te, w momencie załamania budżetu, mogą okazać się dla rządu zbawienne.

Patrząc na kwestię tzw. strategicznych gałęzi gospodarki trudno oprzeć się wrażeniu, że służyć one mają nie poszukiwaniu optymalnych możliwości zarobkowania i pozyskiwania dla siebie przestrzeni rynkowej w celu dokonywania racjonalnych inwestycji, a są przede wszystkim po to, by zaspokajać interesy jakichś partykularnych grup (partie polityczne, związki zawodowe, służby specjalne), bądź mają ratować rządy i pomagać w łataniu dziury budżetowej. Zajmują one uprzywilejowaną pozycję względem innych firm, zwłaszcza prywatnych, które muszą same martwić się o swój byt, nie uzyskując od rządu żadnych przywilejów. Firmy państwowe, takie jak wspomniane na początku zakłady z Raciborza czy z Potulic, które nie dostąpiły zaszczytu znalezienia się na „liście 22”, czekają prawdopodobnie dwie możliwości: stopniowy upadek pod państwowym parasolem bądź uczciwa prywatyzacja, która mogłaby tchnąć w te przedsiębiorstwa nowego ducha.

Jednym z bohaterów tzw. afery podsłuchowej był prezes ważnego „strategicznego podmiotu”, który znalazł się na „liście 22”. W ujawnionym stenogramie z rozmowy z ministrem Pawłem Grasiem, mówiąc o możliwościach przejścia Donalda Tuska na posadę w instytucjach unijnych, stwierdza on: „Ciężka decyzja, mówię, bardzo kusząca, bo to jednak idziesz w zupełnie inną orbitę, odseparowujesz się od tego wszystkiego, od tego syfu, k…, jesteś dużym misiem, odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu”… Tak o Polsce, o swoim lokalnym podwórku mówi prezes jednej z 22 strategicznych spółek, których pozostawienie w rękach państwa ma służyć krajowi. Ale czy na pewno, skoro ten kraj to „syf” i „folklor”?

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

Artykuł ukazał się w Naszym Dzienniku nr 187/2014 z 13 sierpnia 2014 r.

18 sierpnia 2014

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak