Skip to main content

Kryzys, czyli krąży krąży złoty pieniądz...

portret użytkownika Z sieci

Sprzedaż polskiego banku narodowego NBP kontrahentom zagranicznym była jedną z najbardziej udanych transakcji w fazie polskiej transformacji od socjalizmu do gospodarki kapitalistycznej. Oczywiście wiązało się to z całym szeregiem problemów, dlatego NBP podzielono i z jego większej części wydzielono szereg oddziałów, którym nadano nazwy, a to Bank Śląski a to Bank Depozytowo Kredytowy i temu podobne i tak mi graj słodki cyganie. Dzięki temu zabiegowi uzyskano „Banki”, które po pierwsze – nie były już Narodowym Bankiem Polskim, po drugie „wymagały” kapitału, którego w kraju "nie było".

Jedyną drogą ratowania sytuacji była sprzedaż tych oddziałów nabywcom z zagranicy, którzy dokonaliby w zamian transferu kapitału i noł hał, niedostępnego w kraju. Polski sektor bankowy został sprywatyzowany w ok. 80% co było olbrzymim sukcesem. Powstał nowoczesny prywatny sektor finansowy, który wspierał nasze przekształcenia swą nowoczesnością i kapitałem. Lęki fanów Radia Maryja gasił minister rządu Akcji Wyborczej Solidarność – Emil Wąsacz.

Banki w żaden sposób nie kreują polityki gospodarczej państwa, więc sprzedaż ich udziałów zagranicznym instytucjom finansowym nie ogranicza naszej suwerenności
Źródło: Wprost

Na kanwie ostatniego kryzysu finansowego, który nam nie grozi, pojawiły się jednak głosy stawiające pod pewnym znakiem zapytania te radosne pohukiwania z okresu odważnego kursu naprzód w sprzedawaniu NBP inwestorom zagranicznym z Niemiec oraz innych krajów. Obecną sytuację tak opisuje minister Kawalec na łamach stron fundacji Batorego:

Polskie banki są częścią międzynarodowego systemu finansowego, a ich właścicielami są duże banki z krajów dotkniętych kryzysem. Mimo dobrej dotychczas kondycji naszej gospodarki i dobrej kondycji polskich banków, w polskim systemie bankowym występuje już podobna nadreakcja i „paraliż” jak w krajach, które są w centrum kryzysu.

Więc jak to jest z tym kryzysem – dopada nas, czy też nasza gospodarka posiada solidne fundamenty jak powiada Jacek Vincent Rostowski. Garść trudno dostępnych konkretów udostępnia minister Kawalec: W wyniku zahamowania przez banki udzielania kredytów dla deweloperów i nabywców mieszkań stanęło budownictwo. W efekcie skończył się popyt na stal konstrukcyjną. Huty dla których jeszcze trzeci kwartał 2008 był okresem rekordowej koniunktury, w październiku wobec nagłego braku zamówień zaczęły wygaszać piece.

To jak to tak... piece wygaszać, bo banki hamują udzielanie kredytów? To znaczy, że cała gospodarka nasza zależna jest od tego czy banki, których właścicielami są duże banki z krajów dotkniętych kryzysemprzyhamują bądź nie udzielanie kredytów? To takie są fundamenty naszej gospodarki?

Z odpowiedzią spieszy minister Kawalec twierdząc, iż Brak dostępu do kredytu może stać się głównym czynnikiem spowolnienia polskiej gospodarki. Przy okazji dowiadujemy się skąd się wziął kapitał zagraniczny, którego Polska potrzebowała na dokapitalizowanie polskich banków: W Unii Europejskiej wartość kredytów bankowych jest o 40% większa niż kwota zgromadzonych depozytów. Zatem te 40% pieniądza w obiegu państw UE nie ma pokrycia w lokatach bankowych i wzięta jest po prostu z „powietrza”. Kapitał ten pojawił się na kształt praw do emisji CO2, nie było go - a jest i jak pomógł polskiej bankowości!

Dalej min. Kawalec stawia tezę, że jeśli zahamowanie akcji kredytowej będzie przebiegać jak dotąd to Dokonując uproszczonej (...) symulacji statycznej można więc stwierdzić, że (...) w całym systemie bankowym kredyt obniżyłby się o 19%. Ekonomistom nie trzeba wyjaśniać jaki szok dla gospodarki i koszty społeczne taka zmiana by wywołała.

Nasza sytuacja jako kraju staje się zdaniem ministra – nie po raz pierwszy – paradoksalna: Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że w Polsce, gdzie nie wystąpiły żadne poważne straty kredytowe, a kondycja banków i gospodarki jest dobra, zacieśnienie polityki kredytowej może być większe niż w krajach w których banki odnotowały olbrzymie straty, a gospodarka wchodzi w stan recesji.

Ale dlaczegóż? Czemu u nas kredytowy pasek ma być ciaśniej zaciągnięty na gardle biednej gospodarki niźli na „zachodzie”? Zdaniem ministra wiele grup bankowych zmniejsza prawdopodobnie limity zaangażowania na ryzyko polskie, co ogranicza możliwość rozwoju działalności ich spółek córek w Polsce. „Drugą przyczyną paradoksu są limity na ryzyko poszczególnych sektorów i branż gospodarki. (...) Jeśli z rozmaitych względów trudno jest ograniczyć zaangażowanie w danym sektorze w kraju macierzystym, to w większym stopniu ogranicza się limit dla danego sektora na rynkach zagranicznych. Decyzje te podejmowane w praktyce przez menadżerów średniego szczebla w centrali, (...), są przekazywane do wykonania szefom pionów ryzyka w polskich bankach.

Zatem skoro nie można zacisnąć pasa w kraju ojczystym, by nie zadusić gospodarki, pas ten można zacisnąć w filii zagranicznej (np. w Polsce). Powstaje pytanie, czy są to tylko teorie i domniemania, czy też istnieją proste jakieś fakty potwierdzające spodziewane tendencje i mechanizmy: „Ankieta przeprowadzona przez NBP na przełomie września i października 2008 wskazuje, że banki już zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów, a ponadto spodziewają się dalszego znacznego zacieśnienia polityki kredytowej wobec firm i osób fizycznych.”

Rozwój gospodarki jest możliwy przy zwiększaniu podaży pieniądza to jest zwiększaniu ilości udzielonego kredytu, bez tego nie ma środków pieniężnych w gospodarce na pokrycie transakcji. Transakcje nie dochodzą do skutku, staje produkcja zaczyna się bezrobocie i tak dalej. „Można przyjąć, że dla utrzymania wzrostu realnego PKB na poziomie 3%, przy 3% inflacji, wzrost kredytu powinien być nie mniejszy niż 11%. Oznaczałoby to wzrost w tempie o około 5% szybszym niż wzrost nominalnego PKB”

To jednak nie NBP decyduje o ilości udzielanego kredytu gospodarce. NBP ustala jedynie warunki akcji kredytowej, ułatwiając bądź utrudniając nieco udzielanie kredytów przez banki komercyjne. Sama jednak decyzja czy kredyt będzie czy nie będzie udzielony leży w gestii zarządów banków prywatnych, które w Polsce są w większości własnością kapitału zagranicznego.

Od tych decyzji zależy w efekcie rozwój bądź hamowanie gospodarki, bezrobocie lub jego brak. Wypada mieć nadzieję, że podejmujący te decyzje, będą się kierowali wyłącznie rachunkiem ekonomicznym filii znajdujących się w Polsce, nie zaś zaciskali pasa na żądanie szefów z centrali.

Sugeruje to również min. Kawalec postulując „Nie można dopuścić do tego by paniczne maile wysyłane z zagranicznych central sterowały polityką kredytową banków”.

Tak więc dopuścić nie można, ale jak to zrobić, skoro sam minister wie, że „ Decyzje te podejmowane w praktyce przez menadżerów średniego szczebla w centrali, (...), są przekazywane do wykonania szefom pionów ryzyka w polskich bankach” ?

Zbyszek S http://prawica.net

13 stycznia 2009

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak