Skip to main content

Trzeba odświeżyć jedną z narodowych przypadłości – zawsze o niej pamiętać

portret użytkownika witold k
polska_flaga01.jpg

Od dawna noszę się z potrzebą odświeżenia jednej z narodowych przypadłości, której zawdzięczamy naszą obecną pozycję. Pozycję byłego europejskiego hegemona. Wpierw rozpracowali nas nasi starsi bracia, ci, którym Kaźmierz Wielki dał wpierw schronienie, a następnie przywileje - na namiętne polecenia kochanki. Przez pokolenia polski pan fundował sobie przyszłą nienawiść ziomków.

Kiedyś pytałem, czy warto by było spisać listę sponiewieranych przez, jak to nazwę, totalną nieufność pokomunistyczną – często wykorzystywaną do walk personalnych w rodzinie.

Nie obchodzą mnie rożnego rodzaju wyrodne dzieci PRL i III RP. Para prawicowy łobuz PiS. I owszem, lokalne koterie – oczywiście. Ilość sponiewieranych z własnych szeregów jest porażająca. Nic tu się nie zmienia. Choć rozumiem potrzebę ograniczonego zaufania, to proponowałbym jej realizację poprzez narzędzia jawności, a nie personalnych szufladkowań.

Wyrodne dzieci, uruchamiając bon mot „misiewicze”, popełniły kolejny falstart. Na świat mogły wyjść elity pochodzące z III RP „misiewicze”, sorosów i kolejnych tegoż parobków: po kijowskich czy swetrów. Wydawałoby się, że wstępnie rozgarnięty podejmie zasadnicze ruchy eliminujące w dłuższej perspektywie możliwość inwazji materiału narodowo nieprzydatnego. Nie! Będą debatować o ilości kadencji w Samorządzie, a nie o uwolnieniu wyborów. O obciachu okupowania żołdu z ograniczonych form elekcji – ordynacje proporcjonalne z namaszczenia komitetu wyborczego, a nie woli wyborców – nie wspomną!
Jeśli to prawda, że partyjni pisowcy swoje dotychczasowe poniewierki wśród własnych partyjnych szeregów przenieśli na wojsko. To jest to! O jeden most za daleko.
Tu uwaga. Ci społecznicy, działacze, ideowcy, którzy z pokorą znoszą personalne niechęci, niezdrowe rywalizacje, stają się współwinnymi rozszerzania się warunków pod kolejne narodowe niewole.

Pierwszy obóz koncentracyjny dla wojska założył nie Stalin a Sikorski - moi mili parafianie. Polacy są dumni. Nie wolno ich zniewalać, umniejszać, a na światło wyciągać nasze narodowe przywary, szajby czy chęci dominowania - w tym milczkiem opróżnianie rondelka. Narzędzia jawności czekają - młodzi informatycy za darmo do sklepu wrzucą każdą aplikację, która pomoże zweryfikować postawę, decyzję czy udzielić zaufania.

Odwagi! Polacy w swej większości, to zwolennicy obecnej zmiany. Tym razem jest szansa, że pójdą wreszcie do urn wyborczych. Nie interesuje ich jawność w formie przezroczystości urny, a jawność – wolność - samych wyborów, która odrzuci koterie okupujące żołdy od wielu kadencji i ich konkurentów, którym wątroby wysiadają – tak chcieliby zamienić się z nimi miejscami.

To jest jakaś tragifarsa, że przykładowy prezydent miasta, radny, poseł, przewodniczący stowarzyszenia, związku - okupujący funkcje od wielu kadencji, uważa to za osiągniecie, za sukces. Nie powinno się takiemu ręki podawać. Może to jest paragraf do nowej ordynacji. Ale na pewno temat dla producentów spotów reklamowych. Globalizacja już dawno wyniosła władzę poza strefę wpływu parlamentu krajowego czy lokalnego. Tutaj pozostało pole do podtrzymywania lokalnej czy krajowej narodowej tożsamości - poprzez właśnie kadencyjność przedstawicieli suwerena. Nie można brać pensji czy diety np. przez 20 lat za to, że wykonuje się polecenia ustawodawcy. Zakres kompetencji, którą i tak realizują urzędnicy – pracownicy aparatu – jest tak ograniczony, że pozycja rzekomej władzy stała się symboliczną formą suwerenności. Okupowanie tej pozycji to narodowa toksyczność przynosząca satysfakcję naszym wrogom.

witold k

20 stycznia 2017

4
Ocena: 4 (8 głosów)
Twoja ocena: Brak