Skip to main content

Raz żeńskie raz męskie i znowu…

portret użytkownika Z sieci

„Tematem dnia” ma być postulat zgłoszony przez sejmowe feministki do p. Marszałek w sprawie żeńskich końcówek/wariantów nazw. Słucham tego zadziwiony. Z dzieciństwa pamiętam, że uczyły mnie nauczycielki, szkołą podstawową kierowała kierowniczka, a na czele sąsiedniej średniej stała dyrektorka. Lodzia-milicjantka kierowała ruchem ulicznym, a Maria Konopnicka i Eliza Orzeszkowa były autorkami książek należących do kanonu lektury obowiązkowej.

Dziś moich wnuków uczy pani nauczyciel, klasą opiekuje się pani wychowawca, na czele szkoły stoi pani dyrektor… Tak jest od kilkudziesięciu lat. I to miał być postęp w walce z dyskryminacją kobiet. Dziś postęp ma polegać na nadawaniu końcówek żeńskich różnym nazwom i wymyślaniu żeńskich ich wariantów. Panie feministki chcą być „posłankami” i bardzo dobrze. Nie wadzi mi to, ani nie podnieca. Niepokoi mnie możliwość „trzeciego etapu rewolucji” – likwidacji końcówek żeńskich. Z niepokojem myślę, że radca-mężczyzna może się nazywać „radziec”, sędzia – sędek (bo był kiedyś podsędek), sędziec albo sędzior, poeta – „poetec”, a prawodawca – „prawodawiec”, bo do kobiet muszą zwrócić „zawłaszczone przez patriarchat” nazwy właściwe kobietom. Ale, co mi tam. Może nie dożyję. A może zniosę?

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

21 listopada 2019

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak