Skip to main content

Kryzys czy dopiero preludium?

Kilka dni temu w Łodzi odbyła się interesująca konferencja "Rynek kapitałowy a koniunktura gospodarcza". Spośród wielu prelegentów na szczególną uwagę zasługiwały wystąpienia przedstawicieli Instytutu Misesa, p. Witolda Falkowskiego i p. Mateusza Machaja, oraz osób zbliżonych poglądami do tzw. Szkoły Austriackiej w ekonomii, p. Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha i p. Ireneusza Jabłońskiego z Fundacji Projekt Łódź. Wspomniani prelegenci mówili o obecnym kryzysie finansowym, próbując dociec jego przyczyn oraz starając się ocenić praktykowane przez rządy poszczególnych państw drogi wychodzenia z niego.

Konkluzje jakie płyną z tych wykładów nie napawają optymizmem. W zasadzie każdy z prelegentów nie pozostawia żadnych wątpliwości: to co obecnie się stało na rynkach finansowych, a co zwane jest ich kryzysem, to jedynie preludium przed tym, co dopiero nas czeka. Prawdziwy kryzys jest tak naprawdę przed nami.

Jak słusznie zauważył Mateusz Machaj, rządy robią wszystko, choć nie zdają sobie z tego sprawy, żeby do takiego kryzysu doszło. Ratowanie upadających banków, dawanie im kolejnych gwarancji finansowych, ponowne - jak przed obecnym kryzysem - roztaczanie parasoli ochronnych nad tą dziedziną działalności gospodarczej, w krótkim czasie spowoduje, że wrócimy do kredytowego rozpasania, upadek jednak będzie znacznie większy. Zamiast pozwolić zbankrutować instytucjom, które popełniały błędy, rządy reanimują je, odkładając nieco w czasie ich agonię.

Robert Gwiazdowski odniósł się do pakietu ratunkowego rządu premiera Tuska, w ramach którego ma być "wykreowane" 92 mld zł. Prelegent słusznie spytał: "Skoro można wykreować 92 mld, to dlaczego od razu nie 920 mld?". Zanosi się zatem na olbrzymi dodruk pieniędzy i kreowanie - poprzez państwowy interwencjonizm - sztucznego wzrostu. Już teraz banki centralne wielu państw obniżają stopy procentowe, by zachęcać do brania kredytów, czyli do dalszego zadłużania się.
Rządy pompują pieniądze bez opamiętania, a tymczasem z Niemiec nadchodzą wieści, że gospodarka - mimo to - zaczyna dołować coraz bardziej. Niewesołe sygnały napływają także z USA. Zanosi się na to, że po krachu budowlanym, pora na inne dziedziny gospodarki - wielkie centra handlowe, hotele... Niewesoło jest też w Azji, gdzie coraz otwarciej mówi się o spowolnieniu chociażby w Chinach. Jeśli ludzie zaczynają ograniczać konsumpcję spaść musi produkcja, to zaś oznaczać może kolejne bankructwa, zwolnienia z pracy... Interwencje rządowe mogą stan upadku przedłużyć, ale czy zdołają mu zapobiec?

Zdroworozsądkowe podejście ekonomistów z Instytutu Misesa nie cieszy się sympatią mediów, które nadal wolą wsłuchiwać się w proroctwa dawno już skompromitowanych "ekspertów" i "analityków", bredzących od miesięcy różne sprzeczności. Czy jednak misesowcy mają rację? Oczywiście lepiej by było gdyby nie mieli, niemniej politycy poszczególnych państw robią wszystko, by jednak było inaczej.

Paweł Sztąberek http://www.kapitalizm.republika.pl

8 grudnia 2008

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Rada dla najzwyklejszych zjadaczy chleba!

portret użytkownika Piotr Korzeniowski

Rządom można doradzać co powinny zrobić, ale one i tak nie posłuchają!
Jak mogą postąpić normalni śmiertelnicy?
Na przykład premier Włoch Berlusconi nawołuje rodaków, żeby nie ograniczali konsumpcji, żeby kupowali prezenty przed świętami. Sam chodzi po sklepach i kupuje różne drobiazgi, po czym je rozdaje przypadkowym przechodniom! W ten nietypowy sposób chce ratować swój kraj przed recesją? Można w ten (niezbyt rozsądny) sposób pobudzać ludzi do postaw antykryzysowych, ale można też zachęcać ich do zmiany miejsce robienia zakupów. Ze zwykłego klienta przeobrazić się w klienta myślącego - pro-sumenta i zacząć kupować tylko w takim sklepie, który sowicie wynagradza za konsumencką lojalność. Zacząć zarabiać podczas kupowania!
Pozdrawiam!
Piotr Korzeniowski

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.