Skip to main content

Prezydent dobrodziej daje nam ulgę

rodzina.jpg

24 listopada 2014 roku prezydent III RP, Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o podatku dochodowym, która zwiększa ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych. Na noweli skorzystają rodziny płacące podatek dochodowy, a posiadające więcej niż dwójkę dzieci. Wzrosnąć ma bowiem ulga na trzecie oraz każde kolejne dziecko. Zmiany w ustawie obejmą również tych, którzy nie osiągali dotąd na tyle wysokiego dochodu, by móc skorzystać z odliczenia pełnej ulgi. Jeśli więc ulga była wyższa niż kwota zapłaconego podatku, urząd skarbowy dopłaci podatnikowi brakującą różnicę.

Prezydent Bronisław Komorowski nadał nowelizacji ustawy o PIT szczególną rangę, z faktu jej podpisania czyniąc medialny show, podczas którego wystąpił wspólnie z małżonką oraz grupą wyższych rangą urzędników. Ta otoczka nie powinna jednak dziwić - prezydent już od jakiegoś czasu kreuje się na wojownika o „godne warunki życia” rodzin wielodzietnych i na ich wielkiego obrońcę. Prezentuje się jako osoba zatroskana kryzysem demograficznym i działająca na rzecz zmiany tego stanu rzeczy. Jakiś czas temu kancelaria prezydenta organizowała konkurs dla samorządów „Dobry klimat dla rodziny”, a także konkurs dla przedsiębiorców na stwarzanie „przyjaznych warunków zatrudnienia” dla rodzin. Ponadto prezydent angażował się w promocję tzw. karty dużej rodziny – osobiście nawet odwiedził Dzierżoniów, gdzie zabrał głos podczas sesji rady miejskiej, na której uroczyście uchwalano przyjęcie lokalnej karty. Również ustanowiony 20 lat temu przez ONZ Międzynarodowy Dzień Rodzin to okazja dla prezydenta i jego małżonki do tego, by zachęcać do angażowania się na rzecz „rozwoju rodzin”. „Aby Polska była krajem, w którym młodzi mogą realizować swoje marzenia o rodzinie, potrzeba przyjaznej atmosfery i przestrzeni, które ułatwią wychowywanie dzieci” - powiedział prezydent z okazji tegorocznych obchodów ONZ-owskiego święta.

Ten wizerunek zaangażowanej w sprawy rodziny pary prezydenckiej kłóci się nieco z innymi przejawami ich aktywności. Kreujący się na obrońcę rodzin prezydent Komorowski jeszcze nie tak dawno złożył swój podpis pod ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która – wbrew temu co mówił z okazji Międzynarodowego Dnia Rodzin – tak naprawdę utrudnia wychowywanie dzieci oraz nie zupełnie nie sprzyja tworzeniu wokół rodziny „przyjaznej atmosfery”. Zaskakiwać też może obecność pani Anny Komorowskiej na tegorocznym Kongresie Kobiet Polskich, na którym dominowały skrajne feministki typu Magdaleny Środy czy Kazimiery Szczuki. Podczas jednego z wystąpień na Kongresie, socjolog Karolina Wigura mówiła: „To prawda, co mówią ludzie, że gender prowadzi do upadku tradycyjnej rodziny. Takiej rodziny, w której nie ma równouprawnienia”. Wtórowała jej dziennikarka Dominika Kozłowska, która stwierdziła, że „na wojnę o gender nie można patrzeć w oderwaniu od innych spraw – nie uregulowanej kwestii edukacji seksualnej, braku ustawy o związkach partnerskich”. Czy osoba, której rzeczywiście leży na sercu dobro rodziny powinna firmować swoją obecnością imprezę o tak kontrowersyjnym, w tej kwestii, charakterze? I czy pan prezydent Komorowski miałby opory przed podpisaniem ustawy wprowadzającej do szkół przymusową edukację seksualną bądź legalizującą związki jednopłciowe. Można tu mieć poważne wątpliwości.

Wróćmy jednak do podpisanej dopiero co przez prezydenta nowelizacji ustawy o podatku dochodowym i zobaczmy, na jakie ulgi mogą liczyć rodziny, w których jest więcej niż dwoje dzieci. Dotychczas miesięczna ulga na trzecie dziecko wynosiła 139,01 zł, co rocznie dawało 1668,12 zł. Od 2015 roku ulga ta wynosić będzie 166,66 zł, co w skali roku da 2000 zł. Ulga na czwarte i kolejne dziecko, o ile dotychczas wynosiła 185,34 zł miesięcznie (2224,08 zł rocznie), to od przyszłego roku wzrośnie do 225 zł (2700 zł na rok). Podsumowując, dla rodzin z trójką dzieci miesięczna kwota ulgi, od 2015 roku wzrośnie o 27 zł w stosunku do 2014, natomiast dla rodzin z czwórką i większą liczbą dzieci – o niecałe 40 zł. Czy jest to dużo czy też mało, każdy musi sobie odpowiedzieć sam.

Czy rzeczywiście podpisanej kilka dni temu przez prezydenta ustawie należy przypisywać jakieś nadzwyczajne znaczenie i czy istotnie oznacza ona krok milowy na drodze ulepszania w Polsce tzw. polityki prorodzinnej? Tak niewątpliwie uważa sam prezydent oraz rządząca koalicja, czemu zresztą trudno się dziwić. Faktem oczywiście jest, że nowelizacja oznacza w praktyce obniżenie dla części podatników podatku dochodowego. I z tego należy się cieszyć. Część Polaków – rząd szacuje, że będzie to ponad milion rodzin - odzyska to, co wcześniej musiała oddać fiskusowi. Mniejszym powodem do zadowolenia jest natomiast to, że ta obniżka dokona się jednak w jakiejś mierze kosztem tych, którzy na żadne ulgi liczyć nie mogą, bądź to z tego powodu, że zbyt wiele zarabiają i na ulgi się „nie załapią”, bądź też dlatego, że mają zbyt małą liczbę dzieci. Mało cieszy także ten fakt, że system ulg jest skomplikowany i pochłania sporo czasu, zarówno po stronie podatników jak i urzędników, których przez to musi być więcej. Jest więc na swój sposób marnotrawczy z tego względu, iż sprzyja rozrostowi biurokracji. A ta zawsze generuje dodatkowe koszty. Minister finansów stwierdził niedawno, że nowelizacja ustawy o PIT kosztować będzie budżet państwa ponad miliard złotych, mając na myśli kwotę podatku dochodowego, która zamiast do kasy rządu wpłynie do kieszenie podatników. Jednak ciekawe by też było podanie, ile wyniosą koszta biurokratycznej obsługi tego systemu ulg.

Te wszystkie komplikacje można by oczywiście ominąć. Wystarczyłoby radykalnie obniżyć podatek dochodowy i wówczas jakiekolwiek ulgi nie byłyby w ogóle potrzebne, a najlepiej całkowicie go zlikwidować. Jeszcze 100 lat temu mało kto na świcie wiedział, co to takiego. Jednak dziś polityka pozbawiona jest jakiejkolwiek logiki. Bo jaki jest sens najpierw łupić podatnika, by za chwilę obdarowywać go ulgami. Chyba tylko taki, żeby podatnik mógł potem dziękować politykowi – w tym przypadku panu prezydentowi – jaki to z niego dobrodziej. Mało kto zrozumie, że tę „politykę prorodzinną”, każdy podatnik sam sobie, tak naprawdę, funduje.

Na koniec warto poczynić jeszcze jedną, istotną – moim zdaniem - uwagę. Plan budżetu na 2015 rok zakłada wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych na poziomie prawie 44,5 mld zł. Czymże jest zatem, w porównaniu z tą kwotą, suma 1 miliarda, która ma zostać przeznaczona na pokrycie ulg dla rodzin wielodzietnych?

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

10 grudnia 2014

Artykuł ukazał się w "Naszym Dzienniku" nr 279/2014.

5
Ocena: 5 (5 głosów)
Twoja ocena: Brak

Ale pijar przed wyborczy zaliczony.

5

A głupiemu radość.

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.