Skip to main content

Atak ZOMO w Łodzi 3.maja 1988

portret użytkownika Z sieci

Z dzisiejszej perspektywy może się wydawać, że władza komunistyczna w Polsce pod koniec lat 1980, jeszcze przed „Okrągłym Stołem” była już „bezzębna”. Tej opinii przeczą morderstwa popełniane przez SB na księżach wspierających „Solidarność”, ale nie tylko. 3.maja 1988 r. miał w Łodzi miejsce b.brutalny atak ZOMO na wychodzących z kościoła uczestników Mszy za Ojczyznę. Warto przypomnieć, iż było to proklamowane w 1981 święto Stronnictwa Demokratycznego, partii koncesjonowanej przez władzę komunistyczną i pozostającej z nią w „sojuszu”. Przyznaję – nas, „ludzi Solidarności” mało to interesowało. Wielu uważało to nawet za uzurpację i próbę zawłaszczenia Święta Narodowego. O Mszę za Ojczyznę tego dnia o godz.17.00 poprosiliśmy jezuitę O. Stefana Miecznikowskiego. Po jej zakończeniu mieliśmy zamiar udać się pod łódzką Katedrę, by złożyć kwiaty na Płycie Grobu Nieznanego Żołnierza. Kilka dni wcześniej SBcy „zgarnęli” mnie z ulicy i w Komendzie Wojewódzkiej MO i SB przeprowadzono ze mną „rozmowę ostrzegawczą”. 3.maja już od wczesnych godzin rannych na placu w pobliżu kościoła zaparkowało kilka ciężarówek wypełnionych ZOMOwcami. Po południu na II piętrze w budynku naprzeciw kościoła pojawiła się „dyżurna” kamera filmowa. Gdy wychodziliśmy po Mszy, z ciężarówek wyskoczyło kilkudziesięciu ZOMOwców uzbrojonych w tarcze i długie pałki. Ustawili się po drugiej stronie ulicy. Wychodzący z kościoła zatrzymali się na dziedzińcu. Naradzaliśmy się z Andrzejem Słowikiem: konfrontacja była nieunikniona – zwłaszcza skoro ich trzymano kilka godzin w pogotowiu stłoczonych na małej przestrzeni. Andrzej miał następnego dnia „przeniknąć” na teren jednej z zajezdni MPK i tam zorganizować wiec poparcia dla strajkujących załóg w Gdańsku i Krakowie. Podszedł do nas O. Stefan i zaproponował, byśmy pod Katedrę podjechali samochodem Andrzeja. Byłem b.sceptyczny wobec tego pomysłu. Gdy Andrzej pobiegł do samochodu złapałem wieniec i w towarzystwie dwóch osób skierowałem się do wyjścia na ulicę. Za nami uformował się pochód. Skręciliśmy na chodniku w kierunku Katedry. Po kilkunastu krokach dopadło nas kilku funkcjonariuszy. Chwycili pod ramiona i zanieśli razem z wieńcem do ciężarówek. Trafiły tam wszystkie delegacje z wieńcami. Wieńce zabrano. Za chwilę samochód ruszył i po kilku minutach byliśmy „na dołku” w budynku Komendy Dzielnicowej MO Łódź Śródmieście. Była to spora sala w podziemiach budynku. Po kilkudziesięciu minutach cela (sala) zaczęła się zapełniać kolejnymi więźniami. Niektórzy byli solidnie poturbowani. Okazało się, że natychmiast po „porwaniu” delegacji z kwiatami i ruszeniu tłumu w naszej obronie, rozpoczął się szturm ZOMO. Bili bez opamiętania. Najbardziej ucierpiał młody ksiądz jezuita w cywilu z koloratką oraz łódzki popularny aktor Ryszard Mróz. Ostrzegłem obu poszkodowanych, że „władza ludowa” wytoczy im procesy za „atakowanie funkcjonariuszy na służbie”. Taka stała praktyka – dla uniknięcia oskarżeń ze strony poszkodowanych. Żaden z tych poturbowanych nie miał szczególnego udziału w walkach z milicją. Ksiądz wracał z miasta. Przed wejściem na dziedziniec kościoła znalazł się właśnie w chwili, gdy ZOMOle ruszyły do ataku. Nie czuł się uczestnikiem manifestacji, więc spokojnie zmierzał do bramy. Jakiś ZOMOwiec wytrącił mu z ręki brewiarz, a gdy ksiądz się nachylił, dostał parę ciosów pałką, spadły mu okulary. Za chwilę zostały zdeptane, a on sam pobity i obszarpaną marynarką trafił do milicyjnej „suki”. Podobnie pobity i w poszarpanym ubraniu był p. Mróz. On również został pobity „za niewinność”. Odprowadzał właśnie koleżankę do przystanku autobusowego. . Jakiś ZOMOwiec, „dla rozrywki” walił pałą pałą b.młodego chłopca. Rysiek głośno zaprotestował, więc on się stał ofiarą ataku. Po kilku godzinach, po spisaniu danych. Zwolniono nas z aresztu. Przed budynkiem oczekiwał O. Miecznikowski i zaprosił nas do klasztoru. Tam poczęstowano nas herbatą i ciastem. Odtwarzaliśmy wspólnie przebieg wydarzeń. Bardzo dziwnie zachowywał się szanowany przez nas dotąd O.Jacek. W końcu O.Miecznikowski, jako zwierzchnik odesłał go na modlitwy. Ks. Wojciech Skórkiewicz uniknął oskarżenia przez milicję, ale w następstwie tego doświadczenia bardzo się zradykalizował. Wszak został poturbowany „za niewinność”. W stosunku do Ryszarda Mroza i trzech innym mężczyzny podjęto śledztwo „w sprawie czynnej napaści na funkcjonariuszy MO”. Następnego dnia Andrzej Słowik „przeniknął” na teren zajezdni autobusowej i zorganizował tam wiec, na którym odczytał rezolucję. Ale to już inna historia i o niej – innym razem.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

6 maja 2021

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak

1988!

portret użytkownika witold k
5

To rok w którym w najlepsze odseparowywano "opozycję demokratyczną" od "ekstermy Solidarnościowej". Owszem działałem w półjawnym zarządzie Solidarności w Piotrkowe Trybunalskim. Podpisywałem zgodny na legalizację tajnych Komisji w zakładach (Grupa Robocza KK NSZZ"S") na zasadzie nie uznania Juty Wojskowej. Międzynarodowe prawo pracy.

Jednocześnie wraz z Januarym Kowalewiczem byłem na liście do internowania. Było miejsce internowania i osoby, które tego miały dokonać.

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.