Skip to main content

W PIS-ie nie ma miejsca dla Ani Milczanowskiej – zapewniam

portret użytkownika witold k

Jest jeden element łączący wszystkie para polityczne koterie w Polsce. Jak Jaruzelski socjalizmu - bronią (u siebie) wykazywanych nadużyć lewicy: obszarów moralnych i księgowych, że tak powiem, miejsca głównej walki z postkomuną i jej parobkami są niedostrzegane we własnych szeregach.

Dzieje się tak, ponieważ obie strony wiedzą, że cała lista zdarzeń nazywanych przestępstwami w istocie jest formą walki na styku polityki i gospodarki. Podam przykład farbowanego oleju napędowego. Jeden produkt - trzy ceny. Drugim obszarem jest rzekomy bastion moralności na prawicy, czym ma nie grzeszyć lewica. Tu też mamy fałsz i moralność pani Dulskiej z jednej strony i wyniosłość na wysypisko polityki z drugiej. Przypomnę wykazany brak oznakowania posesji. Ten, wedle którego nie godzi się realizować medialnych wskazań, stawia się w koszu na polityczne śmieci, a myśli, że na miejscu śmieciarza. Ania Milczanowska - tak a priori stwierdza, że w PIS nie ma miejsca dla radnego, któremu żona mordy nie wyparzyła. Jeśli poszukiwacz lewych faktur bądź akcji niszczenia konkurencji zechce je pokazać, to co Ania zrobi, co powie radny z niewyparzoną mordą?

Ale! najbardziej zgniłe w tym wszystkim jest to, że nikt z miękkim podbrzuszem, jak i z twardym, nie staje na wysokości współczesnych oczekiwań. Osoba publiczna po to jest publiczna, aby mogła publicznie odnieść się do takich czy innych wątpliwości. Rozwiać je bądź wzmocnić. Podać przykład reszcie. Osoba publiczna - to lustrzane odbicie niepublicznej. To jedno z ważniejszych obowiązków ludzi z mandatem. Ważniejszy od ich głosowań, które w istocie są elementem układu, a nie moralności, polityki, obyczaju.

witold k

6 czerwca 2017

5
Ocena: 5 (4 głosów)
Twoja ocena: Brak